0
miki3475 16 maja 2013 07:45
    Dzień 0: Pakowanie


Widzę że kolega mnie ubiegł minimalnie z relacją dotyczącą Azji. Ja nie rezygnuję z planów i w tym temacie będą prowadził dziennik "live". Niby nowy trend, ale bardzo ciekawy sposób by np. po roku wrócić do tematu i przeczytać gdzie się było i co się jadło :P

Także proszę nie traktować tej relacji jako konkurencji a bardziej uzupełnienie informacji. Z dwóch na pewno my, użytkownicy F4F dowiemy się o wiele więcej. Ja sam pewnie nie raz wykorzystam wskazówki opisane przez Andiego i mam nadzieję, że na odwrót, choć właściwie szczegółowego planu jego wyprawy nie znamy (daty).

Przyglądając się poprzednim relacjom, zauważyłem że po pewnym czasie robi się straszny syf :P. Komentarze są zmieszane z relacjami. Oczywiście dziennik będę pisał w tym wątku i również tutaj proszę zamieszczać swoje uwagi, sugestie, propozycje. To jest bardzo pomocne, szczególnie gdy podróżuje się samemu ;)
Zrobiłem mini-stronkę (hktrip.pl), gdzie zamieszczam wstęp do dziennika a po kliknięciu jesteśmy przenoszeni na F4F do odpowiedniego postu. W ten sposób łatwo przebrniemy przez komentarze, trafiając na właściwą treść (jeśli kogoś tylko ona interesuje). Znajdziecie tam również link do mojej aktualnej lokalizacji (niby odświeża co 10 min, ale potrzebny jest internet więc pewnie raz na kilka godzin będzie prawdziwe zaktualizowanie danych).
Wszystkie ciekawe fotki będę wrzucał na Picasie, a w temacie podam tylko te najbardziej pasujące. Nie chce robić z tego tematu fotobloga, będą tutaj tylko najciekawsze fotki, jak ktoś chce więcej odsyłam na Picase :)

Image
HKtrip.pl

Jest to moja pierwsza wyprawa do dalekiej Azji. I tak też chciałbym przedstawić relację. Chciałbym pokazać co mnie zaskakuje, co denerwuje i co mi się bardzo podobało. Nie zapomnę oczywiście o garści pomocnych informacji dla przyszłych podróżników. Myślę, że nie raz będzie widoczny mój brak doświadczenia w azjatyckiej kulturze, ale jadę by ją poznać, zasmakować i podziwiać. Wrócę z wielkim bagażem doświadczeń ;) Ale jeśli ktoś ma jakieś rady na bieżąco, proszę komentujcie!

Image
Harmonogram:
    16 maja - Warszawa -> Amsterdam -> Hongkong
    17 maja do 23 maja - Hongkong
    23/24 maja nocka na singapurskim lotnisku
    24 maja do 27 maja - Singapur
    27 maja do 29 maja - Pattaya
    29 maja do 1 czerwca - Bangkok
    2 czerwca - Macau
    3 czerwca - Zakupy w Hongkongu i powrót
    3 czerwca - Hongkong -> Amsterdam
    4 czerwca - Amsterdam; Amsterdam -> Warszawa

Koszty biletów:
    Warszawa-Amsterdam-Hongkong-Amsterdam-Warszawa - KLM - ok. 1410zł (cashback w syncu)
    Hongkong-Singapur - JetStar - 258zł
    Singapur-Bangkok - Scoot - 275zł
    Bangkok-Macau - AirAsia - 54,12 EUR
    PolskiBus, w którym aktualnie siedzę to koszt ok. 30zł (ZNE-WAW-ZNE).

Płatności na miejscu:
Używam dwóch kart kantoru Aliora: EUR i USD.

Noclegi:
W Hongkongu korzystam z CouchSurfingu, 3 pierwsze noce u Amerykanina, kolejne 3 u Malajki. Zapowiada się ciekawa wymiana kulturowa :)
Co do Singapuru, póki co czekam na kilka odpowiedzi od lokalnych z CS, najwyżej przenocuję w hostelu.
Pattaya, małe miasto dlatego od razu odrzuciłem CS - 2x hostel.
Bangkok pomyślę jeszcze, ale raczej zostanę w hostelu, zobaczymy, wyślę kilka pytań ale jest na to dosyć za późno ;)
Wracam na jedną noc do HK, gdzie skorzystam z hostelu, żeby nikomu nie zawracać głowy, bo przypłynę dopiero o północy.

Pakowanie:
Do Hongkonkgu i z powrotem mam bagaż rejestrowany w cenie. W tę stronę sprawdzi się idealnie na prezenty dla CouchSurferów. jeśli chodzi o powrót to planuję zrobić niemałe zakupy ostatniego dnia :P
Po Azji podrożuję z podręcznym, więc limit ubrań jest jak najbardziej wymagany.
Image
Coś zdjęcie się rozmazało, wygląda sporo. Ale niektóre rzeczy oddam, inne zjem, a niektóre wypijemy ;)

Miałem opisać dokładnie co zabrałem, ale pakowałem się "na szybko". Miałem na zebranie rzeczy tylko 1h, więc niewiele zapamiętałem.

Na pewno jest tam:
    - notesy, długopisy i ołówki, to wg mnie konieczność w obcym kraju
    - plastry, jakieś luźne leki, bandaże, chusteczki do wycierania dłoni
    - prezenty na CS: jakieś lokalne, zakopiańskie pamiątki, pocztówki (to jest konieczność na każdej wyprawie), troche polskiego piwa (do HK można wwozić bez limitu słabego alkoholu. Poza gospodarzami mam umówione 2 spotkania.
    - kąpielówki, które właściwie można użyć jako krótkie spodenki
    - krótkie spodenki x2
    - długie spodnie, które mam aktualnie na sobie, nie wiem czy na miejscu sobie nie dokupie niczego
    - bielizna i podkoszulki (chyba przesadziłem z ilością :D)
    - jedna koszula
    - klapki
    - netbook + druga bardzo mocna bateria
    - krem do opalania
    - taśma, która zawsze się przyda :P
    - mięsko (czytałem, że jest zakaz wwożenia mięsa do HK, najwyżej zjem na lotnisku, bo to kabanosy itd.)
    - dwa ręczniki z mikorfibry (sprawdziłem, nie jest wibitny, ale mało miejsca zajmuje. Na upartego wysuszy). Jeden do twarzy drugi większy, który może posłużyć jako koc, ręcznik na plażę, czy po prostu do wytarcia się.
    - sporo oscypków, nabiał w Azji drogi i mało popularny :P
    - polskie słodycze (w tym PolskimBusie)
    - aparat, używany z allegro za 200zł, więc cudów nie oczekujcie :D
    - torba ze wszystkimi kabelkami, ładowarkami itd.
    - kurtka przeciwdeszczowa (chuda)
    - na sobie mam jeszcze jedną bluzę, nie brałem żadnej zwykłej kurtki
    - 3 pary skarpetek
    - magiczna skrzyneczka z wspomnianymi lekami, kropelką, niciami, igłami itd.
    - plastikowe sztućce

Pewnie o czymś zapomniałem, ale wychodzę z założenia, że jest paszport i jest kasa to można wszystko zdobyć na miejscu :P

Myślę, że możecie odczekiwać czasem nawet kilku relacji dziennie. Ale raczej, gdy będę już na miejscu będzie tylko ta jedna, wieczorna, podsumuwująca cały dzień. Pamiętajcie o różnicy czasu +6h w HK/SIN i +5 w Tajlandii.

Miłego dnia :)
Mikołaj.Dzień 1: Warszawa

Polskibus przyjechał jak zawsze dużo wcześniej. Po 6 byliśmy już na Wilanowskiej. Nie ma zbytnio tam nic do roboty o tej godzinie, więc jak zawsze ruszyłem do centrum.
Przed 8 wszystko pozamykane, wszystko poza Chili Kebab 24h :D Kiedyś z zakupów grupowych dało się zdobyć kupon za 10zł na kebab+piwo. Ale wydaje mi się, że ta promocja już się bezpowrotnie skończyła. Mimo że kebab wyśmienity nie jest, to nadal będę tam chodził. Jest tam dobry klimat, gdzie można spędzić nędzny poranek siedząc na fotelach z laptopem na kolanach, popijając piwko z rana na śniadanie :mrgreen:

Image

Zasiedziałem się trochę, spisałem wszystkie informacje na kartki np. adres mojego gospodarza, który będzie potrzebny przy wypełnianiu karty imigracyjnej. Po 10 ruszyłem do Złotych Tarasów. Skorzystałem podwójnie z darmowych lodów Grycan, które zdobyły popularność na forum :P Miałem też trzeci kupon, ale oddałem go przypadkowym ludziom, bo ja i tak nie skorzystam w tym miesiącu ;)

Przez godzinę szukałem miejsca, gdzie mógłbym zdobyć folię bąbelkową. Chodziłem po sklepach, bez sukcesu. Trafiłem na pocztę, gdzie za mały kawałek folii 1m X 0.5m chcieli 3zł. Ja musiałbym 10-15 takich kupić :/ Wracając spotkałem robotników, którzy akurat wyrzucali podobną folię, zapytałem i dostałem. Ucieszyli się, że mogli pomóc :D

Kolejnym etapem była kolejka SKM na lotnisko. Bilet ulgowy 1 przejazdowy - 2.2zł, odjazd z centralnego. W pociągu ze zmęczenia strzeliłem sobie drzemkę, cały dzień na nogach, a to dopiero początek wyprawy. Oj będzie ciężko, będzie!

Gdy trafiłem na lotnisko bateria w moim telefonie już dawno zdechła. Znalazłem miejsce w strefie wylotów B, obok bramek składania bagażu, na podłodze były kontakty. Przy okazji zapakowałem całą zawartość mojego bagażu w otrzymaną folią. Bagaż wysłany bezpośrednio do HK.

Otrzymałem bilety:
Image

Kolejka do kontroli bezpieczeństwa wydawała się długa, ale wszystko poszło sprawnie. Boarding rozpoczęty zgodnie z czasem.Wylądowałem w HK. Przed kontrolą paszportową pomyślałem sobie, że czas na odpoczynek - usiądę i pouzupełniam relację. Po 15 min przypomniałem sobie, że tym razem mam bagaż :P
Dobrze, że nie było za późno bo musiałbym biegać.

Co do imigracyjnego to, nawet nie popatrzył na kartkę z adresem gdzie będę mieszkał i moimi danymi. 30s i po wszystkim. Przy czym zaraz po opuszczeniu samolotu wyrywkowo sprawdzano niektórym osobom siatkówkę oka.

Dzień 1 i 1/2

Siedzę sobie w samolocie, popijając Heinekena. Trzeba nadrobić zaległości.

Wchodząc na pokład KLM (WAW-AMS) miło się przywitałem z załogą przy wchodzeniu do samolotu, nic nadzwyczajnego.
Jednak to nie RyanAir, tutaj nie obsługują nas gbury, którym wszystko nie pasuje :P. Od razu pani poruszyła temat:
- do Amsterdamu, tak? A później co dalej?
- Hongkong.
- Wow, jesteś studentem czy do krewnych?
- Nie, planuję zwiedzić kilka krajów azjatyckich.
Chwilkę rozmawialiśmy po czym musiałem siadać na miejsce.

Image

Nie można oczekiwać cudów po jedzeniu samolotowym, no ale kanapka była w porządku. Zaskoczył mnie wybór win do kanapki, toteż wziąłem sobie - czerwone z Chile :P
Siedziałem tak, podziwiając piękne widoki (mniej więcej do Berlina nie było chmur, więc było co oglądać) aż tu nagle podchodzi stewardka do mnie.
- Słyszałam, że lecisz do Tajlandii, mieszkałam tam rok, potrzebujesz może jakiś wskazówek?
Pogadaliśmy sobie trochę o mojej podróży, ale też o couchsurfingu. Naprawdę, obsługa na najwyższym poziomie, myślę że wyższej oceny już nie ma. Zrobili na mnie wrażenie!
Samolot utrzymany w całkiem dobrym stanie. Ledwo skończyłem winko a już lądowaliśmy na Schipholu w całkowitej mgle. Perfekcyjne lądowanie.

Schiphol, oj wiele można byłoby tutaj pisać, wiele. Holandia po raz kolejny mi zaimponowała. Inna sprawa, że jest to największe lotnisko na jakim byłem. Jest tutaj wszystko, naprawdę wszystko!

Widać, że lotnisko przede wszystkim kładzie nacisk na wygodę podróżujących. Co chwilę jakieś leżanki, kanapy itd.

Image
Idealne miejsce na nocleg
https://lh6.googleusercontent.com/-JQIt ... M_0181.JPG
Kolejne

Image
W strefie Schengen bardzo dużo restuaracji, każdy w jakiś sposób chce zachęcić klientów do siebie:
Image
Dużo czekolady

Chodziłem i podziwiałem, a godzina odlotu nieubłaganie się zbliżała. Naprawdę chciałem spędzić tutaj jeszcze kilka godzin. Myślę, że utknięcie na tym lotnisku na cały dzień nie byłoby takie złe :P
Poszedłem do strefy non-schengen. Nikt nie sprawdził mi biletu, tylko ważność paszportu (automat, samemu było się celnikiem).
Może więc udałoby się komuś tam wejść mając lot po Europie.

Image
Zboczyłem trochę z głównej drogi i znalazłem pewne miejsce na milutki nocleg:

Image
Lotnisko jak już wspomniałem jest ogromne. Przynajmniej 15 razy jeździłem taką taśmą. Przy czym raz coś przykuło szczególnie moją uwagę.
Usłyszałem pianino, poszedłem zobaczyć o co chodzi. A tam prawdziwy człowiek umila życie podróżnym!
Image

Na lotnisku są też takie miejsca, gdzie można pożyczyć sobie książkę i usiąść sobie na kanapie. Jest też coś dla "małych naukowców". W jednej z sal każdy mógł przeprowadzić własne doświadczenia fizyczne.

Aby wejść na pokład trzeba przejść pewnego rodzaju ponowną kontrole bezpieczeństwa przy użyciu skanerów ciała. Zrobiłem zdjęcie kolejki, na zdjęciu był fragment tego dziwactwa, po 5 min podbiegła Pani i prosiła o usunięcie :(

Samolot przestronny, widać że ma swoje lata podobnie jak niektórzy z ekipy.

Z zupełnej ciekawości zamówiłem podczas odprawy online jedzenie koszerne :D Najpierw obsługiwani są ci ze specjalnymi posiłkami. Właściwie gdy ja już kończyłem to oni zaczynali. To akurat dobrze bo mnie aż ściskało :P
Image
Danie główne - ryż + ryba. Nie przepadam za rybami szczególnie, ale ta była rewelacyjna, myślę że danie na poziomie restauracji.
Deser - babeczka z marcepanem, syfik. Inni mieli lepsze dużo, jakiś torcik czy coś tego typu.
Sałatka też fatalna, aż zostawiłem.
Mimo to uważam, że było warte choćby dla samej rewelacyjnej ryby.

Koszerne jedzenie przygotowuje specjalna żydowska restuaracja z Amsterdamu, toteż jest ono troche świeższe niż te klasyczne posiłki samolotowe. Dodatkowo mięso musi spełniać bardzo ostre warunki.

Na pokładzie mamy dostęp do indywidualnego centrum rozrywki. Jest to dla mnie nowość, nigdy nie miałem możliwości korzystać z czegoś takiego w samolocie, dlatego przyjąłem z entuzjazmem. Ale prawdę mówiąc to wiadać, że najnowszy sprzęt to nie jest,
Mamy do wyboru gry, muzykę, filmy (także podróżnicze, ale też nowości kinowei). Pewnie w nowszych samolotach KLM lepiej się to prezentuje, tutaj obraz jest dosyć słabej jakości.

Co chwilę proponowano coś do picia, piwo trzeba było zgłosić dodatkowo.

Gdy uzupełniałem dziennik to już mi się same oczy zamykały. Skończyłem i od razu zasnąłem. Przespałem około 7h :mrgreen: Gdy otworzyłem oczy śniadanie czekało już obok mnie. Tym razem fatalnie smakowało. Żadne to śniadanie a obiad. Główne danie to nie wiem czy ryba czy jajecznica zmielona, ale słabo to smakowało, szczególnie z tym sosem.
Ucieszyłem się, gdy zobaczyłem deser, ale tylko do czasu aż otworzyłem, znowu babeczka wypchana marcepanem, miałem dosyć. Dobrze, że chociaż były małe bułeczki i owoce.

Image
Byliśmy dużo przed czasem, dlatego krążyliśmy robiąc może z 6 kółek (lotnisko w HK ma bardzo dużo operacji).

Image
Lotnisko bardzo szybko się rozrasta.

Zanim nas wypuszczono z samolotu siedzieliśmy na miejscach jeszcze 15 min. Myślałem, że wyłączyli klimę, ludzie zaczęli oddychać no i się jak w klatce malutkiej zrobiło tak gorąco. NIE! Wyszedłem na zewnątrz i jest to samo! Otworzyli wtedy po prostu drzwi :D

Jest tak parno, że ledwo się oddycha. Spróbujcie sobie nalać do wanny bardzo gorącą wodę. Zamknijcie okna w łazience. Przyjdzie po 15 minutach. Jest naprawdę identycznie!

Wylądowałem, siedzę w hali i ruszam do mojego hosta. Napisze coś wieczorkiem.

Pozdrawiam ;)Dzień 2: Pierwszy dzień w Hongkongu

Po odebraniu bagażu i uaktualnieniu relacji ruszyłem do mojego gospodarza - Andrew.
Na początek muszę zdobyć kartę Octopus Card, która pozwala mi na tańsze przejazdy bez konieczności posiadania drobnych (działa jak karta debetowa). Płaci się 150 HKD, 100 mamy do użycia, 50 jest depozytem. Płacić można w fast-foodach, metrze, busach, tramwaju itd. Dodatkowo widziałem, że mieszkańcy apartamentowaca, w którym mieszkam używają Octopusa do otwierania drzwi, ale o tym później.

Image

Gdy już miałem wszystko potrzebne, ruszyłem na autobus, który miał mnie zabrać do Andrew.
Kolejny dopiero za 20 min, poczekam. Już po 5 min zaczęło mi się robić tak bardzo gorąco, coraz ciężej było oddychać, ciało całe mokre. Naprawdę ten klimat, szczególnie dla osoby, która nie jest przyzwyczajona jest masakryczny! :D Podwinąłem nogawki w moich długich spodniach (ostatni raz je założyłem w Azji :P) i wreszcie ruszyłem do klimatyzowanego autobusu.

Przejazd na drugi koniec wyspy (Tseung Kwan O) kosztuje 24 HKD i trwa ok. 90 minut. Coś koło 40km miejskim autobusem. Większość autobusów w HK to pojazdy typu double-decker. Kierowca jeździł jak szalony :D Zakręty 180 stopni (jakieś dziwne zatoczki z przystankami tu są) pokonywał bez hamulca :P Ciekawe czy inni też tak jeżdżą czy tylko on.

Image
Popularny model budowania: gęsto położone budynki, wokół nic nie ma. Widać też gondolę do "Big Budda".

Image
Ciekawe jak straż pożarna tutaj gasi pożary na najwyższych piętrach.

Image
Wielu Chińczyków, którzy przyjechali do HK po pieniądze pracuje po kilkanaście godzin dziennie wysypia się w publicznych autobusach podczas kilkunastominutowej jazdy (niewiele osób jechało od początku do końca ze mną).

W tym miejscu opowiem trochę o Hongkongu. Do regionu Hongkong należy główna wyspa HongKong (Hong Kong Island), część oddzielona od Chin (New Territories), Kowloon i wszystkie poboczne wysepki, których jest 236 (Outlying Island). Lotnisko w latach 90' znajdowało się w Kowloon, praktycznie w samym centrum Hongkongu. Zostało przeniesione bardzo daleko od centrum na wyspę Lantau, pełną gór i pięknych krajobrazów. Lantau jest nawiększą wyspą, jednak to Hongkong zamieszuje większość ludzi. Biorąc autobus zwiedziłem cały Hongkong. Przejechałem się po Lantau, zobaczyłem Kowloon aż do samego końca.

Image

Zupełnie nie wiedziałem w którym momencie mam wysiąść. Niby miałem nazwę przystanku, ale niewiele to dawało. Dobrze, że dziewczyna (pani?) siedząca obok mnie też tam jechała.

Na parterze budynku, w którym będę mieszkał znajduje się galeria handlowa. Jest to bardzo popularne tutaj. Na dole centrum handlowe, wyżej drobne usługi a dalej same mieszkania. Po 30 min szukania (mając tylko wskazówki, prawo, lewo, naprzeciwko) wreszcie trafiłem przed ochronę. Moje dane zostały spisane, a ochroniarze zadzwonili do Andrew czy na pewno spodziewa się takiego gościa. Bardzo restrykcyjne zasady.

Jest nauczycielem angielskiego (urodził się i żył długi czas w USA). Przeprowadził się do Szanghaju, od sierpnia żyje z dziewczyną (jest w Wietnamie teraz) żyją w HK. Każdy straszył małymi mieszkaniami, ale jest całkiem spore. Ahhh i ten widok z balkonu (51 piętro).
Tak jak już pisałem, niestety ten aparat dobrze tego nie uchwyci :(

Image

Image

Image
Tutaj widać boisko, które położone jest na dachu jednego z nieco niższych budynków.

Zaległości nadrobione, myślę że od jutra będę publikował tylko coś wieczorami. Pamiętajcie o mojej lokalizacji, jakby ktoś był zainteresowany to na tej stronce (hktrip.pl) jest link do mapki i do Picassy, gdzie z poprzedniego dnia jest więcej zdjęć, których nie dodałem.

Miłego wieczoru (nocy dla Andiego)Dodam post pod postem, bo potrzebuję nowego ID.
Hejo

Dzień 3: Wreszcie HK!

Poprzedniej nocy zasiedziałem się trochę (dziś wygląda, że będzie to samo - jest już 02:38), dlatego obudziłem się dopiero po 12. Śniadanie rozpoczęliśmy od owoców. Był smoczy owoc (dragon fruit) oraz mango. Co do pierwszego to właściwie nie ma żadnego wyrazistego smaku, smakuje jak roślinka, nic ciekawego właściwie :( Za to bardzo okazale się prezentuje. Mango pewnie wielu miało okazję zjeść w Polsce, bardzo smaczne: mięciutkie, soczyste, słodkie.
Image

Następnie zjedliśmy jeszcze amerykańskie naleśniki, czyli pancake'i. Z miodem, dżemem, "mniam" :P Zrobiłem małą sesję okolicy, tym razem za dnia:
Image
Image
Image

Plan na dzisiaj: poczuć Hongkong, po prostu powłóczyć się po okolicy nie robić nic specjalnego. Ale właściwie tak jest najciekawiej, zobaczyłem i spróbowałem sporo rzeczy, zapraszam! Zanim wyszedłem z mieszkania była już 15 :P

Metro opuściłem na Causeway Bay, na wyspie Hong Kong. Jest to główny punkt zakupowy dla młodzieży. Ogrom ludzi. Nigdy nie widziałem tylu w pewien sposób niezależnych ludzi (to nie był żaden koncert, po prostu zwykły dzień).
Image

Wystarczy opuścić główną aleję, a w małych uliczkach prowadzony jest mały handel. Czasem to mały sklepik z kilkoma produktami (ubrania, woda, mrożona herbata czy suszone owoce morza to najpopularniejsze z nich):
Image
Odzież droższa niż myślałem, za normalną koszulkę trzeba dać 100HKD, przy czym większość ma bardzo ciekawe nadruki, materiał w porządku. Ale myślę, że znajdę miejsca, gdzie będzie można je kupić za ok. 50HKD

Następnie zdecydowałem, że wejdę na pierwszego 7/11 (takie azjatyckie delikatesy centrum) i nie patrząc na cenę wezmę co najbardziej mi się podoba :P Niestety najlepiej nie trafiłem. Mrożona herbata bez cytryny i bez cukru, jakaś taka bez smaku po prostu. Ale drugi produkt był jeszcze gorszy - suszone śliwki, wydawało się spoko. Na początku, gdy brałem kęsa jest kwaśny, po chwili zaczyna się słony smak, który się tylko wzmacnia, ochydstwo :P
Image

Kręciłem się bez celu po okolicy, licząc że odkryje jakiś cel dalszej wędrówki :D
Znalazłem restaurację typu street-food sprzedającą usmażone kawałki mięsa. Bardzo drogie, za 100g zapłaciłem 50HKD (jak się więcej by wzięło to troche taniej, ale kilograma to nie potrzebowałem), ale było przepyszne. Wybrałem paski mięska w ostrych przyprawach. Na zdjęciu wygląda, że było tego niewiele, ale zjadłem już 20-30% a te paski są bardzo grube.
Image
Do tego mrożony, świeży napój mango (to zdjęcie i więcej na Picasa, bo nie chce wrzucać tu zdjęcia każdej rzeczy, którą jadłem :D)

Zdecydowałem się wziąć tramwaj i pojechać w kierunku centralnej stacji wyspy Hong Kong.
Warto napisać, że tramwaje w HK (kursują tylko na wyspie Hong Kong) są dwupiętrowe (jako jedne z 2 lub 3 na świecie). W środku nie ma klimatyzacji (w autobusach i metrze oczywiście jest), ale otwarte okna zdecydowanie wystarczają. Opłata jest stała 2.3HKD (ok. 1zł) bez względu ile przystanków się jedzie.
Image

Zasiedziałem się, daleko przejechałem przystanek Central :P Znowu powłóczyłem się po okolicy, znalazłem "Egg tart", ciasto typu babeczka z nadzieniem niewiadomym (może coś z jajkami), ale smakowało jak babeczka z budyniem. SUPER! Koszt 5HKD. Zdecydowanie nie raz jeszcze spróbuję.

Ruszyłem nad wybrzeże (przez cały czas idąc podestami nad jezdnią. Jest to bardzo popularne w HK. Przez 2-3km szedłem nad jezdnią). Doszedłem do wybrzeża Hong Kongu, skąd widać panoramę Kowloonu z najwyższym budynkiem Hongkongu - ICC - 484m, 118 pięter. Na 100 znajduje się taras widokowy (płatny sporą kasę), a na samej górze (118) restauracja, gdzie płacić właściwie nie trzeba, ale nie wiem jaki widok będzie. Sprawdzę może jutro, pojutrze.
Image

Z nad wybrzeża ruszyłem na najdłuższy system ruchomych schodów na świecie. Schody rozpoczynają się w samym centrum Hongkongu, a kończą się bardzo wysoko w "Mid-levels".
System jest podzielony na kilka ruchomych schodów oddzielonych przejściami i ulicami. Za każdym razem są coraz wyżej. Na początku jest to zwykła taśma, a kończą się bardzo stromymi ruchomymi schodami. Jak widać na poniższym zdjęciu jest tylko jedna linia schodów. Rano przywożą one mieszkańców wyżej położonych terenów do Hongkongu, a od ok. godziny 10 rano ruszają się tylko do góry.
Image

Cały czas jesteśmy nad ulicą dzięki przejściom, które łączą poszczególne schody:
Image

Coraz wyżej i wyżej:
Image

Gdy osiągnąłem szczyt ruszyłem do pobliskiego parku botanicznego. Miałem trochę problemy ze znalezieniem właściwiej drogi. Szedłem w drugą stronę - jeszcze bardziej w górę, na najwyższy punkt Hongkongu - The Peak.

Park jest otwarty, z oddali słyszymy, że się zbliżamy. W środku żyje bardzo dużo ptaków. Bardzo relaksacyjne miejsce. Większe ptaki są zamknięte w klatkach, bardzo okazale się prezentują. W dolnej części parku możemy odpocząć przy fontannie z pięknym widokiem na budynki Hong Kongu:
Image

Była 19:00, miałem godzinę, by zdążyć na festiwal świateł na Kowloon. Lekkim biegiem znalazłem się szybciutko nad wybrzeżem, skąd wziąłem prom (bardzo fajnie bujało :D).
5 min przed seansem byłem już na promenadzie, oczekując wydarzenia.

Image
Z promenady rozpościera się przepiękny widok na wyspę Hong Kong, nic dziwnego, że najdroższe mieszkania są właśnie nie na wyspie a na lądzie z widokiem na HK.
Co do samego 'show' to podobnie jak ktoś pisał na forum kiedyś - zawiedziony. Spodziewałem się naprawdę dużego przedstawienia (multum ludzi), a otrzymaliśmy kilka laserów i trochę światełek (które świecą i tak cały czas). Z drugiej strony muzyka była dobrze zsynchronizowana ze wszystkim i ciekawie się to prezentowało. Gdyby więcej budynków brało w tym udział, byłoby na pewno lepiej (świeciło może z 5). Jeśli ma się czas na pewno warto, ale specjalnie ruszać na to - wg mnie wtedy można sobie odpuścić.

Miałem bardzo miłą rozmowę z 3-letnią Chinką i jej rodzicami, których spotkałem na promenadzie. Przy czym ta rozmowa wyglądała tak:
- {tata} Say "Hi!"
- {tata} Say "nice to meet you"
Okazało się, że jej mama odwiedziła Polskę w zeszłym roku (biznesowo). Mała z kolei dostała pocztówkę z Zakopanego, którą sama wybrała i bardzo się ucieszyła :D

Zrobiłem sobie 4km spacerek spod samej wody aż po Mong Kok. Po drodze zjadłem kuliste wafle, smak - jak gofry. Całkiem ok, ale tak pusto trochę

Mong Kok to najgęściej zaludniony region świata - 130 000 osób na km2. Restauracji tego typu wszędzie jest sporo. Ja wybrałem kubek kuleczek rybnych.
Image

Było już po 22, więc powoli się zacząłem zbierać do domu. Pomyliłem przesiadki wiele razy, ale to mój pierwszy dzień tutaj. Ogólnie metro wydaje się bardzo dobrze zorganizowane, pociągi nawet późnym wieczorem są co max. 3 minuty. W środku zakaz jedzenia. Co mnie zaskoczyło to to że z Mong Kok, które jest w środkowej części Kowloon (ląd) przejeżdżając przez wyspę Hong Kong aż do mojej stacji zapłaciłem 8 HKD, a z wyspy do mojej stacji >12HKD :D
Image

Znowu 10 minut gadania z ochroną apartamentowca, mimo że rano spisywali moje dane i wiedzą, że mają się mnie spodziewać :|

Ogólne spostrzeżenia:
Jest drożej niż w Polsce, spodziewałem się równych lub nieco niższych cen. W Macu faktycznie jest taniej niż u nas, ale nie po to tu przyjechałem by jeść w Macdolandzie.
Ktoś pytał o papierosy kiedyś - Malboro 50HKD, taniej nie widziałem a przyglądałem się kilka razy, cena ta sama w kilku miejscach. Co do cen to różnią się od regionu. W Causeway Bay było najdrożej, w okolicach Central minimalnie taniej, a jeszcze taniej w Mong Kok, ale różnice niewielkie.

Szkoda, że nie umówiliśmy się wcześniej z Andim, kto wiedział, że byliśmy koło siebie kilkadziesiąt metrów. Mały ten Hongkong :D Ja np. spotkałem dziś na ulicy parę, która siedziała naprzeciwko mnie na lotnisku :P

Kilku fotek nie dodałem, są na Picasie. Idę spać, bo już 3, a jutro idę zobaczyć małpy w parku. Mam nadzieję, że będzie jak wczoraj, że gdy się obudziłem nie było deszczu a o burzy to dopiero się dowiedziałem z drugiej recenzji :D

Pozdrawiam ;)HKtrip - Dzień 4: Małpy, małpy, wszędzie małpy

Wczoraj zasiedziałem się do 5 nad ranem, nadal nie czuję kiedy jest naprawdę późno. Dlatego też obudziłem się dopiero po 11. Tym razem ja, mimo mojego braku zdolności kulinarnych :D, zaproponowałem polskie śniadanko: jajecznica, oscypki, nielegalnie przemycona do HK polska kiełbasa.

Później, jak każdego ranka Andrew opróżnił oczyszczacz powietrze. W ciągu jednej nocy, w jego sypialni przy zamkniętych oknach zbiera się cały pojemnik. W ten sposób, można zauważyć jak bardzo jest tu wilgotno
Image

Plan na dzisiaj to wspólna wyprawa w góry. Chciałem zobaczyć też inny Hongkong, nie tylko budynki a także piękną naturę, którą jest otoczony cały region. Tylko 25% powierzchni Hongkongu jest zagospodarowane. Jest to teren bardzo górzysty, często nienadający się na zabudowę (jest kilka wyjątków, ale wszędzie tam już stoją budynki). Tak więc mamy do wyboru bardzo dużo tras na całodniowe, piesze wyprawy. Zdecydowaliśmy się ruszyć na "Małpią górę" (Monkey Hill, znane pod oficjalną nazwą jako Golden Hill). W okolicach góry żyje 1800 małp w naturalnym środowisku! Trzeba na nie uważać o czym sami się przekonaliśmy.

Wyprawa zaczyna się od wzięcia autobusu 81 spod Prince Edward (stacja metra). Jeszcze 10 min temu byliśmy w zatłoczonym metrze i malutkim 7/11, a teraz jesteśmy w zupełnie innym świecie. Dookoła pełno zieleni, po drodze widzimy wiele małp siedzących przy drodze.
Image
Postępowaliśmy zgodnie z tą instrukcją:
http://hikehongkong.blogspot.hk/2011/04 ... -park.html
Dlatego wysiedliśmy na przystanku Kowloon Reservoir, gdzie rozpoczęliśmy naszą wędrówkę.
Smutny widok, wszędzie pełno śmieci, na szczęście tylko tutaj - przy drodze.
Image


Droga na szczyt to tysiące schodów :D
Image

Pogoda bardzo dopisywała, momentami nawet świeciło słońce. Zabawne jest to, że to mój 3 dzień w Hongkongu (piątek, sobota, niedziela), a póki co nie widziałem żadnego (ZERO!) deszczu. Jeden przespałem, reszta musiałybyć w nocy. Ale pogoda prawdopodobnie się zmieni teraz :(

Wszędzie małpy, naprawdę wszędzie. Przez całą wędrówkę naliczyliśmy ich przynajmniej 80-100 :P Pierwsza małpa, którą spotkaliśmy na środku drogi próbowała nas nawet zaatakować. Zaczęła nas gonić, pokazując zęby :D Troszkę się baliśmy kolejnych spotkań, dlatego staraliśmy się mijać je dużym łukiem. Ale żadne poza wspomnianą nie szukały problemów :P
Image

Po długiej wędrówce wśród małp wreszcie doszliśmy do głównej, asfaltowej drogi. Właściwie można do tego miejsca dojechać taksówką, ale co to za frajda ;)
W tym miejscu zgubiliśmy się kilka razy tracą przynajmniej godzinę. Ostatecznie znaleźliśmy właściwą małpią górę (dziwna nazwa, bo wszystkie małpy widzieliśmy zanim zaczęliśmy ostatni etap). Na szczycie przywitał nas PRZEPIĘKNY widok. Z jednej strony widzieliśmy Kowloon i wyspę Hong Kong a z drugiej Nowe Terytoria i góry za którymi kryły się Chiny.
Image

Image
Po lewej widać ICC (najwyższy budynek HK).


Orchidea z HK:
Image
Andrew opowiedział mi historię kwiatu Hongkongu (ukazany jest nawet na fladze), bauhinia blakeana. Gdy Chińczycy zaczęli decydować o terenach Hongkongu (północnych, wyspa Hong Kong zawsze należała do Brytyjczyków) zaczęli karczować lasy. Używali drewna do budowy świątyń i pałaców. Gdy terytorium Chińczyków przejęli Brytyjczycy teren był całkowicie pozbawiony roślinności. Posadzili rośliny znane im z Australii czy po prostu Europy. Zwierzęta, nie będące przyzwyczajone do tego zaczęły wymierać. Z kolei kolonialiści po namowach lokalnej ludzkości porzucili swoje plany i rozprzestrzenili właśnie ten istniejący tam rodzaj roślinności.

Zeszliśmy z góry asfaltową drogą. Na drodze i przy niej spotkaliśmy dziesiątki małp. Jedna nie miała oka a inna nogi. Zbierały śmieci z niższych terenów, bawiąc się nimi. Widzieliśmy nawet taką trzymającą butelkę wody. Próbowała ją zjeść, ale nie wiedziała jak się do niej dobrać. Smutny widok, jak człowiek ingeruje w roślinność niszcząc lasy i zabijając zwierzęta. A wystarczy po prostu włożyć butelkę do plecaka, czy nie karmić tych zwierząt.

Image

Gdy doszliśmy do najbliższego przystanku autobusowego wzięliśmy pierwszy lepszy autobus. Wszystkie jeżdżą przecież po Hongkongu, zawsze można wrócić metrem z każdego miejsca. Gdy tylko zobaczyliśmy cywilizację dosłownie wyskoczyliśmy z autobusu. Idziemy zjeść, gdzieś gdzie możemy usiąść i spokojnie zjeść. Wylądowaliśmy w zupełnie niewiadomej lokalizacji.
Andrew włączył aplikację OpenRice, która w ciągu kilku sekund pokazała najlepsze bary, restauracje itd. w okolicy. Po rekomendacjach wybraliśmy jedną w pobliżu. Po 2 minutach byliśmy na miejscu.

Wylądowaliśmy bardzo daleko od wyspy Hong Kong. Im głębiej jedzie się w ląd tym mniej osób mówi po angielsku. W tej okolicy nie widziałem ani jednego napisu po angielsku (Sham Shui Po stacja metra). Mimo to bez obaw weszliśmy. Nie oczekiwaliśmy innego scenariusza - wszystko po kantońsku. Restauracja była bardzo mała może 4x5m, kilka stolików, typowa chińska miejscówa dla lokalnych. Było kilka zdjęć na tablicy, zaczęliśmy zamawiać, ale "kelnerka" zupełnie nie znała angielskiego. Z pomocą przyszedł młody klient-Chińczyk. Ja zdecydowałem się na tę samą zupę co on. Ostrzegł, że jest ostra. Pomyślałem, no to co, lubię ostrą kuchnię.
Dodatkowo wzięliśmy małe kawałki kurczaka, które polecił. Mój gospodarz zdecydował się na zupę z obrazka.

Otrzymaliśmy nasze dania:

Dodaj Komentarz

Komentarze (103)

silazak 16 maja 2013 08:49 Odpowiedz
Mikołaj jako ,ze jesteś moim krajanem to trzymam podwójnie kciuki :)Powodzenia chłopaku !!!
mixer 16 maja 2013 09:42 Odpowiedz
Bardzo mi się podoba ten nowy trend w relacjach :)Udanej podróży życzę!
dzianisan 16 maja 2013 14:47 Odpowiedz
Trzymam kciuki za udaną podróż i pamiętaj o mojej stronce. ;)
wiikack 16 maja 2013 15:45 Odpowiedz
no to dwie świetne relacje się szykują, czekam na dalsze info :) miłej i owocnej podróży ! :)
andi 16 maja 2013 18:10 Odpowiedz
Super co dwie relacje to nie jedna. Dodatkowo Ty poszerzasz ją o nowe trasy. Pisz, będziemy czytac ;)
miki3475 16 maja 2013 20:04 Odpowiedz
Po oszalamiajacej obsludze KLM wyladowalem wreszcie na NAJLEPSZYM lotnisku jakim bylem. Sorry, jestem zajety ogladaniem koncertu live na pianinie w strefie non-schengen :DW samolocie wszystko spisze i wrzuce tylko. Lot o 21:25 czy jakos tak :) Powalil mnie ten koles :D
wiikack 17 maja 2013 01:21 Odpowiedz
super ze pozytywne wrazenia, czekam na dalszy ciag :) powodzenia!
gooorcz 17 maja 2013 05:32 Odpowiedz
W jakich krajach warto używać karty EUR, a w jakim USD?
miki3475 17 maja 2013 10:50 Odpowiedz
Wysłałem dalszy ciąg relacji, jak forum zaktualizuje się to post zostanie pokazany (długa wiadomość i dlatego). Pewnie nad tym postem się pojawi.Jakby coś nie tak to tu treść http://codepad.org/NttFNRU4 i proszę modów o jakąś podmianę.
maxima 17 maja 2013 11:18 Odpowiedz
na pewno siatkówkę oka? ja kojarzę, że mierzyli temperaturę ciała w obawie przed SARS ;) termometrem na czole... zarówno na lotnisku, jak i po powrocie z Macauhttp://www.info.gov.hk/info/sars/bullet ... n0423e.htm
andi 17 maja 2013 15:17 Odpowiedz
Tez mi się wydaje, że temperaturę. @miki3475 to Ty wyladowales (patrząc na czas Twojego posta) godzinke przede mną. Ja miałem planowane lądowanie o 17.17. My nie kręciliśmy kółek, jedynie byłem ździwiony że lądujemy od strony Hongkongu. Zawsze podchodzili bezpośrednio z zachodu.
miki3475 17 maja 2013 16:06 Odpowiedz
Też byłem ogromnie zaskoczony, że lecimy przez cały Hongkong.Możliwe, że to była temperatura. W każdym razie coś skanowano z głową związane.Siedzę teraz u mojego hosta. Piwko, oscypki, nie wiem czy dopiero nie napiszę wieczorem recenzji z całego HK. Powiem w skrócie, że mam SUPER widok, nigdy w życiu nic piękniejszego nie widziałem!http://i.imgur.com/Z3te0qp.jpgAle ten aparat jest fatalny, wyboraźcie sobie ten obraz 10x lepiej. Przepraszam, że takie duże, ale nie chce mi się zmniejszać, a internet tutaj cholernie szybki :P
namteh 17 maja 2013 17:10 Odpowiedz
miki3475 napisał:...a) Siedzę teraz u mojego hosta. Piwko, oscypki,...b) http://i.imgur.com/Z3te0qp.jpg...Ad.a. z relacji wnioskuje, że trzeba pic piwko zaraz po przebudzeniu i potem przy każdej nadarzającej się okazji a podroż będzie super!Ad.b. w sumie MS-AGH po zmroku wygląda bardzo podobnie :mrgreen:
miki3475 17 maja 2013 17:14 Odpowiedz
W kebabowni niczego innego nieoferują, a teraz to chyba po to przywiozłem piwko z Polski :PWcześniej pojawiły się pytania, ale nie miałem choćby 20 sekund żeby odpowiedzieć:Czy mapka to zwykły Google Maps z dodatkowymi funkcjami? Fajne znacznikiMapkę (kreski będące połączeniami) zrobiłem w http://www.travellerspoint.com/ a te małe kółeczka zainspirowany screenem na ich stronie główny dodałem w photoshopie. Nie wiem jak tam takie coś dodać, wydaje mi się, że to jest numer podróży a nie kolejny etap.W jakich krajach warto używać karty EUR, a w jakim USD?Nie jestem pewien czy dobrze rozumiem zasadę działanie, ale jeśli masz kartę EUR i zapłacisz w innej walucie to przewalutowanie pójdzie dla MasterCard. Kantor nic z tego nie ma, z karty zniknie tyle EUR po ile przeliczy MC. A wychodzi to BARDZO korzystnie i wielkiej różnicy HKD->USD a HKD->USD->EUR nie ma:https://www.mastercard.com/global/curre ... index.htmlWg tego gdy naszą walutą podstawową jest EUR to 100HKD będzie 10,02EURUSD: 100HKD będzie 12,88USDPatrząc na ceny z kantoru aliora1) 41,99zł2) 42,09złJeśli się nie ciachnąłem to wychodzi nawet, że lepiej używać karty EUR wszędzie (pewnie dlatego, że kantor więcej operuje EUR i może lepszą cenę za tę walute zaoferować).P.S. Ahhh znowu dodało się po czasie i teraz wygląda jak post pod postem :F
koncentrator 18 maja 2013 21:38 Odpowiedz
miki3475 napisał:Warto napisać, że tramwaje w HK (kursują tylko na wyspie Hong Kong) są dwupiętrowe (jako jedne z 2 lub 3 na świecie)Poza tym jeszcze Blackpool i Aleksandria.
wiikack 18 maja 2013 22:22 Odpowiedz
jej ale pięknie :) nie ma to jak wrócić z całodniowych zajęć na uczelni i rozkoszować się "byciem" w HK, czekamy na dalszy ciąg, w koncu jeszcze troche dni zostało!
wiikack 20 maja 2013 14:41 Odpowiedz
ta zupka wygląda przepysznie:) wyobraziłam sobie kogoś jedzącego nasz rosoł i płaczącego przy nim - widok niezapomniany ;)
szoszo 21 maja 2013 07:24 Odpowiedz
miki3475 - potrafisz umilić czas spędzany w pracy. Twoje relacje do porannej kawy są jak znalaz:) Powodzenia i czekamy na więcej
orfik11 21 maja 2013 22:55 Odpowiedz
Witam. Fantastyczna relacja. Czekam na dalsze relacje. Pozdrawiam
lahcimmm2 21 maja 2013 23:07 Odpowiedz
Zgadzam sie "Wysoki" poziom relacji :)poplywales dzisiaj ?
miki3475 22 maja 2013 09:07 Odpowiedz
Bardzo dziekuje za mile slowa, sa ogromnie motywujace.Dzis najciekawiej nie bedzie bo... wlasnie sie obudzilem, a juz 15:00...Nie wiem czy jechac plazowac czy na Lamme, a moze zostac na Lantau i jechac zobaczyc Budde, ale tu malo busow i nie chce spac pod posagiem :DZly jestem cholernie, ale poszedlem spac dopiero o 5, wiec jakies uzasadnienie jest. Jutro zrobie wszystko by wyssac ten ostatni dzien do konca, lot mam dopiero wieczorem.Poki co lece bo za 25 min mam prom na Hong Kong.EditDobra jade na lamme bo plywac moge w singapurze i bedzie tam lepiej nawet
wiikack 22 maja 2013 19:16 Odpowiedz
eh, ale zazdroszcze Ci tego wyjazdu :P jedzenie wygląda przepysznie - to danie krewetkowe, ależ mi się go zachciało. Zgłaszam zażalenie i prosze o możliwość "wydrukowania" go w domu juz gotowego. czekam na dalszą relację i zdjecia, pozdrawiam ;)
maxima 24 maja 2013 08:41 Odpowiedz
pod tym Buddą to sprzedają też bilety do muzeum, które mieści się pod posągiem
m3lm4k 24 maja 2013 19:34 Odpowiedz
Changi nie przestaje zachwycac!Jak zamowisz kiedys z lodem to zrozumiesz czemu jest taniej :D
andi 24 maja 2013 19:45 Odpowiedz
Ja zakończyłem już swoją relację, więc teraz tu będę spędzał czas ;)Po tym co piszesz to lotnisko w Hongkongu spadłoby na drugie miejsce na mojej liście, kosztem oczywiście Changi. Ciekaw jestem Singapuru, więc czekam na dalszą relację.
miki3475 24 maja 2013 20:12 Odpowiedz
No z lodem zamowiłem. To teraz muszę sprobowac bez lodu.Changi zdecydowanie najlepsze na świecie, ale wydaje mi sie ze Amsterdam prowadzi jesli chodzi o spanie. Tutaj mogloby byc wiecej tych lezakow, bo jest ich moze po 10 i niektorzy spali na ziemi (chociaz plus ze wszedzie dywan), z kolei na AMS znalazlem ich naprawde sporo. A czy sa drzewa czy nie to i tak nie robi roznicy jak sie spi.
klapio 25 maja 2013 17:56 Odpowiedz
Ekstra się czyta, chyba najlepsza relacja jaką czytałem :-)Zazdroszczę podróży i pozdrawiam :-D
wiikack 25 maja 2013 23:40 Odpowiedz
czaderska ta relacja :) nie tylko podróżnicza, ale juz nawet wątek kryminalistyczny się wkradł ;) Spotkanie Polaka - szok, ale pozytywny nie mogę się doczekać kolejnego opisu!
malyczak 26 maja 2013 13:12 Odpowiedz
Narazie czytając tą rewelacyjną relację HG -Singapur 1:0 pod względem wrażeń
golddigger 26 maja 2013 14:32 Odpowiedz
zawsze marzyłem o takim wyjeździe, życzę wam naprawdę super spędzonego czasu tam! Mam nadzieję,że też kiedyś uda mi się tam polecieć:)
miki3475 26 maja 2013 14:51 Odpowiedz
Też uważam, że Hongkong jest ciekawszy dla podróżnika budżetowego. Singapur to droga zabawa. A jeśli już z czegoś chcemy skorzystać (a jest z czego) to trzeba słono zapłacić.Metro w Hongkongu jest dużo lepsze. Ceny właściwie podobne oba mają, ale w Hongkongu wszystko jest dużo prostsze. Tam zazwyczaj nachodzą się na siebie dwie stacje dwóch linii, tak aby przesiadka była jak najwygodniejsza, po prostu przechodzi się kilka metrów i linia zmieniona. Bardzo rzadko trzeba zmieniać poziomy, w Singapurze wczoraj miałem taką sytuację, że musiałem wejść 2 piętra wyżej, przejść kilkadziesiąt metrów i piętro w dół. W HK od razu zrobiliby z tym porządek.Dodatkowo poza ścisłym centrum całe metro jest nad ziemią. Przez to jest bardziej hałaśliwe, ale przede wszystkim wolniejsze. W HK natomiast nie było dla nich problemem zrobienie 3 tuneli pod wodą, nie mówię już że zazwyczaj jedzie się pod ziemią.Singapur wygra jednak jeśli chodzi o jedzenie. Niskie ceny jak w HK, ale większy wybór ze względu na mix kulturowy. Choć McDonlad's dużo droższy, reszta w atrakcyjnych cenach. Bardzo mi się podobają te markety z wszystkimi budkami w jednym miejscu. Ogromny plus Singapuru.W HK jest więcej miejsc, które można zwiedzić, ale nie trzeba płacić. Tak np. wyspy, góry, plaże. Jest ciekawszy, ale Singapur dużo ładniejszy ze względu na zieleń, która jest WSZĘDZIE!Jest jeszcze sprawa kart na autobusy, metro itd. Oba miasta ją mają. Ale w HK działa to sprawniej i wygodniej. Kupując dajemy depozyt 50 HKD (12-14 zł), kartę po wyjeździe możemy zwrócić. Na HK Octopusie możemy mieć depozyt do -35 HKD. Tutaj, gdy jest poniżej 3$ to automat nie chce wpuścić do metra, a co do tego depozytu nie jest zwracany - 5$. Octopusem HK możemy płacić wszędzie, w sklepach, restauracjach. Tutaj jest tylko na komunikację.Jeśli miałbym wybrać jechać do HK na kilka dni albo do Singapuru to zdecydowanie HK. Ale gdy 2 dni w HK a 5 dni w Singpurze, to opcja 2. Bo jakby nie patrzeć to oba miasta bardzo się do siebie nie różnią. Wszędzie Chińczycy i chińskie jedzenie. Kultura podobna. Warto zobaczyć oba i samemu wybrać swoje miasto. Jeśli miałbym zostać i pracować Singapur byłby o niebo lepszy, ale jako turysta wybieram HK :)Właśnie wróciłem z wycieczki po Singapurze, której celem było oderwanie się od cywilizacji, budynków, których wczoraj było za dużo i zaczęło mnie to przytłaczać. Za kilkanaście min zacznę pisać relację i późnym wieczorem (u mnie) powinna być.GoldDigger napisał:zawsze marzyłem o takim wyjeździe, życzę wam naprawdę super spędzonego czasu tam! tobie :D sam jeżdżę, ale dzięki wielkie Tobie i całej reszcie za miłe słowa.
mixer 26 maja 2013 20:02 Odpowiedz
Relacja w dalszym ciągu bardzo ciekawa.Ale chyba dosyć młody jesteś, że Cię tyle rzeczy dziwi i zaskakuje :D
maxima 26 maja 2013 20:57 Odpowiedz
Mixer napisał: Ale chyba dosyć młody jesteś, że Cię tyle rzeczy dziwi i zaskakuje :Dale mimo wszystko podróże kształcą :)
andi 26 maja 2013 21:43 Odpowiedz
Kurcze, a taki byłem ciekaw tego Singapuru. Z tego co piszesz to Hongkong (według mnie) bije go na głowe.
miki3475 27 maja 2013 04:45 Odpowiedz
No bije bije właściwie, Hongkong do zwiedzania (szczególnie że w 1h można być w Macau) a Singapur do życia. Ale proszę nie sugerujcie się moimi komentarzami, pojedzcie i sprawdźcie sami :) Wasze odczucia mogą być inne.Ja tymczasem przespałem moją jedyną szanse na ZOO. Jest już 10:40, niby obudziłem się o 7, ale naprawdę nie wiem w jaki sposób poszedłem spać dalej, bo pamiętam jak już stałem na nogach :mrgreen: Ze zmęczeniem nie da się wygrać, ja tymczasem muszę coś wymyślić żeby zobaczyć na szybko.
mixer 27 maja 2013 21:19 Odpowiedz
Liczę na szczegółowy opis Pattayi + okolic, nie zawiedź mnie ;)
hubert 27 maja 2013 23:03 Odpowiedz
Tylko czemu akurat do najbrzydszego miejsca w Tajlandii się wybrałeś? Szkoda, trzeba było ciut dalej uciec chociażby na pobliską wyspę Ko Chang. Relacja świetna ;)
zbyhu 28 maja 2013 04:50 Odpowiedz
Relacja świetna, ale mam wrażenie że wszystko planujesz tak raczej na bieżąco, bez większego przygotowania. Hong-Kongu nie znam, ale Singapur zrobiłeś moim zdaniem bardzo pobieżnie wybierając raczej mniej ciekawe atrakcje, a pomijając kilka ważnych miejsc.
miki3475 28 maja 2013 04:59 Odpowiedz
Wiem, źe nie jest to idealne miejsce, ale chodziło o to, że ciężko było jechać autobusem lub pociągiem gdzieś indziej. Myślałem bardziej o południu ale straciłbym za dużo czasu, a jeśli chciałbym lecieć samolotem to już koszt wzrasta znacznie, a i tak obecnie dla mnie to sporo. Dodatkowo tylko Pattaya oferowała transport z lotniska w akceptowalnej cenie.Zbyhu nie mam zbytnio czasu na bardzo dokładne przygotowanie, ale nie mogę powiedzieć że totalnie idę na spontan. Jakie miejsca były też warte uwagi? Info przyda się na następny raz. Myślę że akurat zobaczyłem wsystko co Singapur oferuje dodatkowo skorzystałem z opcji rzadko wybieranej przez turystów - rezerwatu przyrody itd. Oczywiście mógłbym jeszcze wjechać na sam szczyt Mariny albo skorzystać z Singapur Flyer, ale uważam że Singapur nie oferuje jakoś tak dobrej panoramy jak HK i swoje pieniądze starałem się tam inwestować i myślę że nie straciłem. Jeśli chodzi o popularna atrakcje Universal Studio na Sentosie to musiałem wybrać albo Ocean Park na HK albo to. W HK miałem więcej czasu, tutaj musiałbym rezygnować ze zwiedzania czegoś. Uważam ze z tych ważnych atrakcji Singapuru nie zobaczyłem tylko ZOO, na które brakło czasu.
zbyhu 28 maja 2013 05:57 Odpowiedz
Z opisu odczułem że spędziłeś masę czasu na Changi mając go tak niewiele na Singapur.Z pozostałych uwag to:Sentosa koniecznie w dzień, Universal Studios zdecydowanie do pominięcia. Nie wiem czy się zgodzisz, ale Orchard Road jest wg mnie stratą czasu - same galerie handlowe i sklepy. Zabrakło spaceru przez imprezowe Clarke Quay i pełne expatów Boat Quay - najlepiej chyba wieczorem (może impreza w którymś z klubów?). Zamiast rezerwatu lepiej moim zdaniem było skoczyć na wycieczkę rowerową na Pulau Ubin. Zdecydowanie zamiast botanicznego ZOO, Night Safari też jest niezłe - ale byś już nie wcisnął chyba :) (BTW w botanicznym przegapiłeś chyba pomnik Chopina :) ). Flyer jest całkiem spoko, widać całą panoramę na zatokę i CBD a z drugiej strony na pełno statków na redzie. Lau Pa Sat nie wiem czemu zabrakło, dla mnie napewno w top 10. Warto też skoczyć na Singapore Sling do Raffle's Hotel i poczuć trochę kolonialnego klimatu. Posiedziałbym też dłużej w Little India i Chinatown, nacieszył się tym zupełnie odmiennym charakterem od zabieganego CBD, zjadł coś charakterystycznego w obu. Jedzenia też mi brakowało. Tradycyjnej laksy, chicken rice, char kway teow, mee goreng, nasi lemak, murtabaka, można wymieniać i wymieniać :) Obiecaj że zjesz pad thai w Tajlandii :)Zostawiłeś na pewno sporo na następny raz. Mam wrażenie że się Singapurem trochę zawiodłeś - wróć kiedyś, spróbuj jeszcze raz, może będzie inaczej :) Jeszcze raz gratuluję relacji :)
miki3475 28 maja 2013 16:29 Odpowiedz
Bardzo dużo spędziłem czasu na Changi, bo uwielbiam lotniska :D A takich jak to nie spotka się w Europie, więc cieszę się ze zwiedzania. Orchard Road jest idealnym miejscem jeśli przyjechało się z grubym portfelem i planuje się zakupy (do tego Singapur jest idealny). Ale myślę, że można się przejść, poczuć ogrom wszystkich budynków, to tylko 30-60 minut.Miał być park botaniczny i ZOO. Nie chciałbym rezygnować z jednego, żeby pójść do drugiego. Wyszło jak wyszło.Nie wiem jakoś uważam, że Singapur najlepszym miejscem do imprezowania nie jest, za jedno piwo tam mam w Bangkoku kilka :D Kluby to raczej nie mój klimat.Z rezerwatu za żadne skarby bym nie zrezygnował. Jeśli miałbym wybrać tylko jedną atrakcję, która mi się najbardziej podobała to jest to na pewno ten park. Ale pewnie ten Pulau Ubin też jest równie przyjemny. Trzeba byłoby zobaczyć oba.No to Night Safari bardzo kusi no ale kupę kasy to coś kosztuje :/Faktycznie nie wiedziałem o Chopinie, a szkoda.Hmm byłem w wielu podobnych miejscach jak to Lau Pa Sat. Ale dzięki!Oj tyle czytałem kiedyś o tym Raffle's Hotel, a teraz o tym zapomniałem :| Wielka szkoda, mogłeś mi nie przypominać teraz mam wyrzuty sumienia :DMyślę, że połączenie Twojego i mojego planu zajęłoby przynajmniej 5 może 6 pełne dni w Singapurze ;) Nie tyle się zawiodłem co spodziewałem się zupełnie czegoś innego. Ale podobało mi się i naprawdę chętnie tam wrócę, oby nie tylko jeden raz.
blackall 28 maja 2013 16:52 Odpowiedz
miki3475 napisał:Myślę, że połączenie Twojego i mojego planu zajęłoby przynajmniej 5 może 6 pełne dni w Singapurze ;) Nie tyle się zawiodłem co spodziewałem się zupełnie czegoś innego. Ale podobało mi się i naprawdę chętnie tam wrócę, oby nie tylko jeden raz.Ja bym po części dodał do tego wady i zalety couchsurfingu. Z jednej strony śpisz za free, ale z drugiej spędzasz czas z hostem - co ma swoje wady i zalety. Wiadomo, trafiają się niesamowici ludzie, gdzie pare godzin rozmów jest bezcenne - ale z drugiej strony ucieka ci czas. Można też trafić na osoby, które nie będą tak fajne, a jednak te 2-3h dziennie jakoś wypada spędzić choćby przy śniadaniu/kolacji/whatever. Hotel daje tu dużo większą elastycznosc jesli chodzi o czas, ale wtedy tracimy potencjalnego świetnego przewodnika/towarzysza rozmów etc. No ale nie można mieć wszystkiego... :)
lahcimmm2 28 maja 2013 18:00 Odpowiedz
Blackall napisał:miki3475 napisał:Myślę, że połączenie Twojego i mojego planu zajęłoby przynajmniej 5 może 6 pełne dni w Singapurze ;) Nie tyle się zawiodłem co spodziewałem się zupełnie czegoś innego. Ale podobało mi się i naprawdę chętnie tam wrócę, oby nie tylko jeden raz.Ja bym po części dodał do tego wady i zalety couchsurfingu. Z jednej strony śpisz za free, ale z drugiej spędzasz czas z hostem - co ma swoje wady i zalety. Wiadomo, trafiają się niesamowici ludzie, gdzie pare godzin rozmów jest bezcenne - ale z drugiej strony ucieka ci czas. Można też trafić na osoby, które nie będą tak fajne, a jednak te 2-3h dziennie jakoś wypada spędzić choćby przy śniadaniu/kolacji/whatever. Hotel daje tu dużo większą elastycznosc jesli chodzi o czas, ale wtedy tracimy potencjalnego świetnego przewodnika/towarzysza rozmów etc. No ale nie można mieć wszystkiego... :)to podziele sie jeszcze moja opinia na ten temat, couchsurfing to najlepszy sposob na poznanie kraju, w ten sposob jestes kumplem, przyjacielem, towarzyszem,w hotelu zawsze bedziesz turysta ,wiem co pisze bo Mikiego poznalem przez couchsurfingu w Gruzji :)Mikolaj - gratulacje dla mnie jestes najlepszym ambasadorem prawdy życiowej:"...wszystko jest możliwe! – Wczorajsze marzenia to dzisiejsza rzeczywistość"
mixer 29 maja 2013 22:13 Odpowiedz
Niesamowite te Twoje historie kryminalne :ironia:I bulwers spowodowany obecnością dziewczyną :DPoza tym relacja jak zwykle trzyma poziom :)
blackall 29 maja 2013 22:33 Odpowiedz
miki3475 napisał:Na miejscu pytam od razu o drogę z tą ulicą. Młodzi mieszkańcy BKK nie wiedzą, ale biegają po placu i pytają innych ludzi. Ok, to ta droga. Idę idę i skrętu w lewo jak nie było tak nie ma. Pora kogoś zapytać. Rozmawiałem z dziewczyną 10 minut i zupełnie nie rozumiem o co jej chodziło, ale głupio było tak odejść gdy bardzo chciała mi pomóc. W skrócie zrozumiałem, że jestem na złej drodze i muszę cofnąć się do samego metra, co też uczyniłem. Tam wchodząc w kolejną drogę nie zgadzały się numery wyjścia z metra. Moja ulica powinna być po środku, więc ostatecznie na początku byłem na dobrej drodze i nie potrzebnie się cofałem. Wróciłem i teraz bardziej uważałem na drogę.Wreszcie znalazłem rozwidlenie, wszedłem w jedną z bocznych dróżek i szukałem hostelu, który tutaj nie istnieje. Straciłem ponad godzinę, przeszedłem całą ulicę kilkakrotnie. Nikt tutaj o czymś takim nie słyszał. Wreszcie zdecydowałem się prosić o pożyczenie telefonu, by do nich zadzwonić. Okazało się, że jestem w zupełnie złej części. Adres jest zupełnie inny niż mój z hostelbookers. Bardzo się zdenerwowałem. W dodatku zaczął padać deszcz. Wróciłem na stację, wsiadłem w metro i pojechałem tam gdzie chcieli. Odebrała mnie jakaś dziewczyna, z którą nawet nie miałem ochoty rozmawiać. Pani zaskoczona, że mapka jest zła. Adres jako nazwa ulicy się zgadza, ale jeśli skorzystamy z zakładki "mapa" to jest tam co innego... Bardzo mnie to zdenerwowało, bo straciłem 2h. Hostel duży, wiele osób, raczej czysto i ładnie, ale moje wrażenia już się nie zmienią na pewno, ocena będzie jaka będzie.A sprawdz co ci pokaże google maps po wklepaniu adresu/nazwy hotelu. Mam podejrzenie, że hostelbookers nie ma konkretnych danych z każdego hotelu/hostelu tylko po prostu korzysta z API googla i wyświetla to, co mu odpowie.
andi 29 maja 2013 22:58 Odpowiedz
Miki nie oceniaj miejsca po tym, że coś nie idzie według Twojego planu. Przecież jadąc do Tajlandii każdy wie, że turysta to potencjalne źródło dochodu Tajów. Ja przeczytałem wcześniej kilka relacji i wiedziałem czego mogę sie spodziewać. Po prostu potraktowałem to jako element, którego nie da się pominąć. Oni mają taki sposób zarabiania i nikt tego nie zmieni ;)Ja przez ich opieszałość o mały włos bym nie zdąrzył na samolot (taksówka tak się wlokła) - jednak ani przez chwile nie zmieniłem swojego pozytywnego zdania o tym kraju. Uważam, że to mój błąd bo powinienem to wziąć pod uwagę planując podróżowanie po tym kraju.Przyjemniejszych chwil w BKK :)Odnośnie tych pick-upów to ja sam w nim jechałem za kwote 40thb, gdzie taksówkarz krzyczał 150thb, a rikszarz za tą samą trasę 80thb. Widocznie mu się opłacało ;)
wiikack 30 maja 2013 02:25 Odpowiedz
|...o...| rozbawiło mnie Twoje określnenie jak oczami transów wygląda miki3475 ;D Naprawdę fajnie relacjonujesz, podziwiam że pojechałeś sam, wielki szacun. Ten hostel niezbyt fajna akcja. Ale wątki kryminalne zaskakujące, jednak niezbyt pozytywne. Czekam na dalszy ciąg relacji :)
miki3475 30 maja 2013 04:01 Odpowiedz
Mixer, opisuje jak one wyglądają. Jeśli są mało ciekawe to nic już na to nie poradzę. Hmm możesz co najwyżej przeskakiwać do następnego akapitu. A co do dziewczyny, to nie o nią chodzi bo mi w żaden sposób nie przeszkadza. Tylko to, jaki pokój mi dali. Pokój męski miał 6 wolnych łóżek z 6, możliwe że byłby ktoś i tak, bo np. przyjechał w ostatniej chwili, bądź po prostu zrobił rezerwacje na innej stronie i oni nie zaktualizowali danych. W mieszanym było 5 na 6. Znaczy trochę tłoczno. W efekcie wygląda to tak, że do łazienki jest kolejka wieczorem do prysznica, więcej brudu, klima ustawiona na 10 stopni, miałem koc ale bardzo zimno przez całą noc. Jeśli 5 osobom pasuje to nie będę się wychylał i sprawiał problemów dla całej grupy 20/80 trzeba się dopasować. W hostelu jest porządny common room, więc jakbym chciał kogoś poznać to mogę to zrobić tam, nie muszę być w nim w pokoju (w Pattaya nasz pokój był jedynym dormem). Więc chodzi o wygodę, a dziewczyna jest dowodem na to, że mam zły pokój, którego nie zamówiłem.Blackall, "Nie mogliśmy zlokalizować adresu", więc ktoś musiał ręcznie to zrobić. Ale myślę, że nie ważne czy to komputer czy człowiek. Patrze, mapka na ich ofercie jest, miałem 5 minut na przygotowanie, więc strzeliłem fotkę i tyle. W informacji o dojeździe jest, żeby jechać na inną stację metra i tam do nich zadzwonić to cię odbiorą. Ale o godzinie 22 nie chciałem nikomu zawracać tyłka. Patrze, że to kilka minut drogi to przecież przejdę się.Andi, ja wiedziałem, że tak będzie. Ale nadal to jest strasznie irytujące. W Bangkoku wygląda to zupełnie inaczej. Wczoraj się trochę nachodziłem, z wielką torbą więc idealny klient, bo pewnie nie chce się przemęczać i weźmie taxi. Tutaj NIKT z może 50-100 taxi, motorów i tuktuków które mijałem nie zaproponował mi "hej, może wsiądziesz, tylko 100 THB", albo nie próbował mi na siłę sprzedać małego kawałka ananasa i arbuza za 100 THB... Wg mnie tutaj jest zdecydowanie lepiej jeśli chodzi o natręctwo, ale sprawdzę dzisiaj.|...o...|, 18 lat.Dzięki za radę, to chyba też problem BKK, więc się przyda :mrgreen: wiikack, dzięki po raz kolejny za miłe słowa ;)Ruszam, poczytam coś przez 10 minut o atrakcjach BKK bo prawie nic nie wiem. Na szczęście dziś będę zwiedzał z użytkowniczką jadesobie, więc będzie łatwiej.Dzięki i pozdrawiam z zimnego pokoju :mrgreen:
maxima 30 maja 2013 10:29 Odpowiedz
miki3475 napisał: A co do dziewczyny, to nie o nią chodzi bo mi w żaden sposób nie przeszkadza. Tylko to, jaki pokój mi dali. Pokój męski miał 6 wolnych łóżek z 6, możliwe że byłby ktoś i tak, bo np. przyjechał w ostatniej chwili, bądź po prostu zrobił rezerwacje na innej stronie i oni nie zaktualizowali danych. W mieszanym było 5 na 6. Znaczy trochę tłoczno. W efekcie wygląda to tak, że do łazienki jest kolejka wieczorem do prysznica, więcej brudu, klima ustawiona na 10 stopni, miałem koc ale bardzo zimno przez całą noc. Jeśli 5 osobom pasuje to nie będę się wychylał i sprawiał problemów dla całej grupy 20/80 trzeba się dopasować. W hostelu jest porządny common room, więc jakbym chciał kogoś poznać to mogę to zrobić tam, nie muszę być w nim w pokoju (w Pattaya nasz pokój był jedynym dormem). Więc chodzi o wygodę, a dziewczyna jest dowodem na to, że mam zły pokój, którego nie zamówiłem.Nie przejmuj się tymi komentarzami :) na forum jest pełno osób, które uważają, że jak za coś zapłaciłeś mało (względne pojęcie), to nie masz prawa nic oczekiwać ;) No i są też tacy co pozjadali rozumy, wszystko widzieli i uważają, że to ich obowiązek udzielać dobrych rad innym - no i krytykować :) bo przecież nie można odkrywać świata na swój sposób :) Spokojnego pobytu w BKK :)
washington 30 maja 2013 13:13 Odpowiedz
Twoja relacja jest bardzo ciekawa i chętnie ją czytam:) ale proponuje trochę więcej poczytać (przewodników, forum) przed wycieczką - dobór miejsc do zwiedzania i odpowiednie przygotowanie logistyczne to ponad 80% szans na udaną wycieczkę ;)Tajlandia jest jednym z najpiękniejszych miejsc w Azji, ale jadąc do Pattaya nie powinieneś się spodziewać nic innego niż to co zastałeś - ogólnie tajowie to bardzo mili i nienachalni ludzie, a szansa bycia oszukanym jest jedną z najmniejszych w całej Azji - aż się boję co byś zrobił w Indiach :P Mimo wszystko podziwiam za odwagę (taka podróż w tym wieku:) i życzę powodzenia!
miki3475 30 maja 2013 20:13 Odpowiedz
Mała obsuwa w grafiku. Dzisiaj już padam. Zasypiam co 5 minut pisząc relację. Dokończę więc rano ;) Odcinek 15 dopiero za kilka godzin.
mixer 1 czerwca 2013 10:43 Odpowiedz
Pamiętasz może w jakiej cenie były na przykład te ryby z chilli, albo Twoje ośmiorniczki?
zbyhu 1 czerwca 2013 11:27 Odpowiedz
Planujesz jakieś zwiedzanie w tym Bangkoku?Grand Palace obowiązkowo, do tego Wat Pho z leżącym Buddą i Wat Arun, polecam też Dusit (wchodzisz na tym samym bilecie), a zwłaszcza Anantasamakhom Throne Hall - weszliśmy już tam trochę na siłę, a widziałem tam chyba najpiękniejsze rzeczy w życiu - mają tam pokaźny zbiór prezentów dawanych królowi i królowej z różnych okazji - masa złota i niesamowity poziom rzemiosła.Próbowałem znaleźć jakieś zdjęcia, swoich nie mam bo nawet komórki każą w szafkach zostawić, ale wygląda na to że ciężko jest je nawet w internecie dorwać. Tu jest jedna ze złotych bark: http://www.globalgoodnews.com/cultural- ... 5532449047
miki3475 1 czerwca 2013 17:25 Odpowiedz
Ta ryba nie mogła kosztować więcej niż 30-40 bathów podobnie ośmiorniczki, nie wydaje mi się, żebym zapłacił za nie (1 wykałaczka, na niej 3 ośmiorniczki) powyżej 20 bathów, może max. 30. Bardzo tanie jedzenie. Dzisiaj miałem cały obiad za 60 bathów w tym samym miejscu.Tak zwiedzałem cały dzień, nie byłem w pałacu królewskim, bo są skrajne opinie, a to coś kosztuje 500 bathów. Byłem totalnie bez kasy, tzn. nie chciałem wypłacać więcej. Idealnie starczyło mi i zostało na poranne dostanie się na lotnisko.No właśnie, lot mam niby o 10, ale wolę wstać o 6:00, zebrać się i ruszyć na lotnisko, bo szczególnie rano Bangkok zakorkowany a ja korzystam z tego drugiego lotniska. Toteż, pójdę spać dużo wcześniej, wszystko sobie przygotuję, a relację z dzisiejszego dnia napiszę w samolocie. Będzie wrzucona jutro na lotnisku w Macau. Pozdrawiam.
andi 2 czerwca 2013 09:50 Odpowiedz
A mówiłem, że w Bangkoku gorąc niemiłosierny hehe. Super się czyta, oglądając fotki czuje się jakbym tam znowu był ;)
miki3475 2 czerwca 2013 10:19 Odpowiedz
No jest cholernie goraco, ale nie ma takiej wilgotnosci powietrza jak w HK. Tutaj w Makau jest masakra, 35 stopni jak w Bangkoku, zero chmurek i klimat jak w HK.
andi 2 czerwca 2013 10:22 Odpowiedz
Trafiłeś na bezchmurne Macau/Hongkong co w tym okresie jest rzadkością. Jak patrzą na kamerki to rzeczywiście piękna pogoda :)
angrenne 2 czerwca 2013 19:54 Odpowiedz
Mam jedno pytanie, tylko proszę, nie traktuj tego jako złośliwość, po prostu jestem ciekawa. Jak to możliwe, że 18-letni chłopak zamiast siedzieć w szkole ma czas i pieniądze na podróże po Tajlandii?
miki3475 2 czerwca 2013 21:37 Odpowiedz
Angrenne napisał:Mam jedno pytanie, tylko proszę, nie traktuj tego jako złośliwość, po prostu jestem ciekawa. Jak to możliwe, że 18-letni chłopak zamiast siedzieć w szkole ma czas i pieniądze na podróże po Tajlandii?Maturę napisałem to teraz nie mam już szkoły. A co co do kasy to oszczędzałem i tak jak już wyżej pisane, trip raczej budżetowy (przesadziłem w Singapurze, tylko nie wiem na co). A co do budek to uważam, że w Azji to inna klasa niż u nas "jedzenie z budek". Tutaj po prostu każdy tak je, bo wszyscy są zabiegani pracą. W efekcie takie jedzenie jest bardzo smaczne i tanie.Póki co naprawdę NIC mi nie zaszkodziło jeśli chodzi o kwestie żołądkowe. Raz po Burger Kingu z Mong Kok bolał mnie trochę brzuch, ale to może godzinkę. No i właśnie - to amerykański fastfood!Ostre, nieostre, wszystko zawsze świeże było i smaczne. Można jeść śmiało.Ale dziś pożałowałem, że tak młodo podróżuję, bo nie wpuścili mnie do żadnego kasyna w Makau :( Relacja będzie za kilka godzin. Mam może z 50%, ale muszę już iść spać. Na nogach od 6 rano a już 3:30, a za 4h muszę wstać :P A nie chce robić Makau na odwal się, bo to mało popularne miejsce wśród podróżników i chce napisać to porządnie.
angrenne 2 czerwca 2013 22:59 Odpowiedz
miki3475 napisał:Maturę napisałem to teraz nie mam już szkoły. A co co do kasy to oszczędzałem i tak jak już wyżej pisane, trip raczej budżetowy (przesadziłem w Singapurze, tylko nie wiem na co). A więc powiem, że Cię podziwiam, bo większość 18-latków, których znam nie odważyłoby się lecieć w pojedynkę nawet do Egiptu, a co dopiero tak daleko i to bez BP. A kasę to woleliby wydać na imprezki.
gruda 3 czerwca 2013 02:14 Odpowiedz
miki3475 napisał:Maturę napisałem to teraz nie mam już szkoły. A co co do kasy to oszczędzałem i tak jak już wyżej pisane, trip raczej budżetowy (przesadziłem w Singapurze, tylko nie wiem na co). A co do budek to uważam, że w Azji to inna klasa niż u nas "jedzenie z budek". Tutaj po prostu każdy tak je, bo wszyscy są zabiegani pracą. W efekcie takie jedzenie jest bardzo smaczne i tanie.Za moich pomaturalnych czasow budzetowo to jechalo sie pod namiot na Polwysep Helski. Czasem na bogato byly domki, a typowy low cost to lawka na dworcu PKS w Jastrzebiej Gorze po uprzedniej konsumpcji tzw. "telewizorów" :D A pisze to dlatego, ze czytajac takie relacje (a czyta sie swietnie!; watki "kryminalne" rzadza :) ) zal dupsko sciska, ze kiedys, jak jeszcze byly dobre ekipy osiedlowe czy szkolne, nie bylo takich mozliwosci podrozowania. Co do jedzenia to moja pierwsza mysl przy kazdej fotce to: ciekawe jaka jest % zawartosc szczura w potrawie, albo "psa, przemilenoego razem z buda" ;) Ale i tak bym jadl te wszytskie swierszcze i inne robale.Ehhh szkoda kasyna :( Mogles odrobic tripa albo i zarobic na kolejnego.Powodzenia dalej.
maxima 3 czerwca 2013 10:21 Odpowiedz
takie info uzupełniające a propo Twojej wizyty w Makau :)http://www.pb.pl/3155964,70969,w-tym-ka ... -6-mln-usd
ledo 3 czerwca 2013 14:04 Odpowiedz
High five dla Ciebie za taki trip w takim wieku!,
mixer 4 czerwca 2013 09:04 Odpowiedz
miki3475 napisał:Angrenne napisał:Mam jedno pytanie, tylko proszę, nie traktuj tego jako złośliwość, po prostu jestem ciekawa. Jak to możliwe, że 18-letni chłopak zamiast siedzieć w szkole ma czas i pieniądze na podróże po Tajlandii?Maturę napisałem to teraz nie mam już szkoły. A co co do kasy to oszczędzałem i tak jak już wyżej pisane, trip raczej budżetowy (przesadziłem w Singapurze, tylko nie wiem na co). A co do budek to uważam, że w Azji to inna klasa niż u nas "jedzenie z budek". Tutaj po prostu każdy tak je, bo wszyscy są zabiegani pracą. W efekcie takie jedzenie jest bardzo smaczne i tanie.Póki co naprawdę NIC mi nie zaszkodziło jeśli chodzi o kwestie żołądkowe. Raz po Burger Kingu z Mong Kok bolał mnie trochę brzuch, ale to może godzinkę. No i właśnie - to amerykański fastfood!Ostre, nieostre, wszystko zawsze świeże było i smaczne. Można jeść śmiało.Ale dziś pożałowałem, że tak młodo podróżuję, bo nie wpuścili mnie do żadnego kasyna w Makau :( Relacja będzie za kilka godzin. Mam może z 50%, ale muszę już iść spać. Na nogach od 6 rano a już 3:30, a za 4h muszę wstać :P A nie chce robić Makau na odwal się, bo to mało popularne miejsce wśród podróżników i chce napisać to porządnie.Czekamy ;)
maxima 4 czerwca 2013 10:06 Odpowiedz
Miki już pewnie w AMS siedzi i czeka na lot do WAW :)
szoszo 4 czerwca 2013 10:25 Odpowiedz
Jak codzień przychodze do pracy, odpalam poranna kawę, patrze- a relacji nie ma:D Czekamy i udanego powrotu :)
miki3475 4 czerwca 2013 10:30 Odpowiedz
Przepraszam ale ostatnio to już naprawdę 3h snu przez ostatnie dni. Chciałem wycisnąć wszystko z tego tripa. Siedzę teraz w Amsterdamie, zwiedzam miasto. Makau i HK ostatni dzien będze na 100% dzisiaj, bo mam 6h czekania na autobus dzisiaj. A co do Amsterdamu i podsumowania to może jutro. Przepraszam i pozdrawiam z Amsterdamu ;)
andi 4 czerwca 2013 13:58 Odpowiedz
Masz to samo co ja ;) O ile w trakcie wycieczki siedząc wieczorem przy piwku można sobie pisać, to podczas powrotu tyle spraw się nakłada, że ciężko aby coś napisać. Ja końcówkę pisałem siedząc w PB, trasa WAW-KRK to niecałe 5h więc sporo aby nadrobić.
wiikack 4 czerwca 2013 19:22 Odpowiedz
Mam tak samo, wstaje rano ( o 12 :P ) klikam w zakładke relacji a tu nic ;D ale wiem że nie piszesz,bo zajęty/zmęczony jesteś :) tylko nie wiem co bedzie, gdy sie relacja skończy, albo musisz zacząć opisywać do robisz w Polsce, albo nam coś pozmyślać hahah ;D
maxima 4 czerwca 2013 23:34 Odpowiedz
a ciasteczka w Makau próbowałeś? tez można się najeść tyle tych rodzajów tam mają :) niektóre z mięsem lub algami, ale najlepsze z migdałami ;)Warte spaceru są jeszcze okolice Muzeum Morskiego i Makau Tower :) No i można się wybrać pod chińską granicę ;) oczywiście darmowym busem ;)
biochemik 5 czerwca 2013 00:11 Odpowiedz
miki3475 napisał:Angrenne napisał:A co do budek to uważam, że w Azji to inna klasa niż u nas "jedzenie z budek". Tutaj po prostu każdy tak je, bo wszyscy są zabiegani pracą. W efekcie takie jedzenie jest bardzo smaczne i tanie.Póki co naprawdę NIC mi nie zaszkodziło jeśli chodzi o kwestie żołądkowe. Raz po Burger Kingu z Mong Kok bolał mnie trochę brzuch, ale to może godzinkę. No i właśnie - to amerykański fastfood!Ostre, nieostre, wszystko zawsze świeże było i smaczne. Można jeść śmiało.W Azji jedzenie z ulicy najlepsze!!! Od dziadka ze starego woka albo grilla :)Szaszłyczki z krewetek albo makaron, pycha.O dziwo, jedząc cały tydzień "na ulicy", poczułam się źle dopiero po kolacji w restauracji :P ;)
biochemik 5 czerwca 2013 00:28 Odpowiedz
Fajnie obejrzeć relację i powspominać Bangkok. Link do moich fotek z Tajlandii, na których są wspomniane smażone świerszcze i skorpiony :)https://plus.google.com/photos/11577321 ... nfLBmabpDg
wayne 5 czerwca 2013 16:04 Odpowiedz
Quote:Na ostatnią noc wyprawy miałem niespodziewany couchsurfing. Gdy byłem w Singapurze, Erica z HK przypadkiem znalazła informacje że odwiedzam jej miasto. Poprosiła mnie czy nie mógłbym wziąć laptopa dla jej dobrego znajomego z Krakowa. Oczywiście żaden to problem, szczególnie że to malutki netbook. Od razu się zgodziłem, a Erica nalegała bym spał u niej. Zaoferowała mi też ostatni chiński obiad, mówiąc że jej kolega już jej zapłacił za przesyłkę i ona tylko wydaje jego pieniądze (oczywiście on o tym wie, są bardzo dobrymi znajomymi).Oj, nie podoba mi się to :/ Nie wiesz że nigdy, ale to przenigdy jadąc przez granicę nie bierze się ŻADNYCH rzeczy od nieznajomych? Nigdy!!! Przecież to może być jakiś przemyt :/ Na poparcie moich słów: http://www.rp.pl/artykul/414188.html?print=tak Chroń siebie, zostaw to, nie ryzykuj.
miki3475 6 czerwca 2013 06:42 Odpowiedz
Dla mnie osoba ta byla zaufana i wczesniej wszystko sprawdzilem. Jesli cos wzbudziloby moje podejrzenie powiedzialbym ze nie moge tego zrobic. Sprawdzilem laptopa dokladnie, bo tez o tym myslalem. Wszystko bylo w porzadku. Rownie dobrze gdy stoisz w kolejce do kontroli bezpieczenstwa ktos moglby ci wrzucic mala paczuszke, ktora bylaby odebrana na lotnisku docelowym. Nie mozna zawsze doszukiwac sie zlych zamiarow, trzeba zbadac sprawe i dopiero ocenic. Wszystko bylo oki.Poki co przespalem z 18h, ale dzis powinna byc dalsza czesc.
szoszo 6 czerwca 2013 06:59 Odpowiedz
No to czekamy:)
zbyhu 7 czerwca 2013 15:17 Odpowiedz
ten pork chop bun wygląda kropkę w kropkę jak portugalska bifana :D
klapio 7 czerwca 2013 21:46 Odpowiedz
Dawaj ostatnią część !!! :-D
marceel85 8 czerwca 2013 09:46 Odpowiedz
też czekam z niecierpliwością na ostatnią cześć :)...śledzę Twój wątek i świetnie się czyta;):D ... gratuluję wyprawy :)
andi 8 czerwca 2013 21:45 Odpowiedz
Kolejna część bardzo fajnie napisana, super :)
sigge 9 czerwca 2013 23:49 Odpowiedz
miki3475 napisał:Na początek muszę bardzo przeprosić za zwlekanie z opublikowaniem kolejnych części. Jak tylko przyjechałem padłem, przez pierwsze dwa dni dosłownie zdychałem. Nie miałem apetytu, nie jadłem ZUPEŁNIE nic przez 2 pierwsze dni od przyjazdu (tylko trochę soku, wody, herbaty). Pierwszej nocy przespałem 22 godziny... Fatalnie się czułem, ból w kościach, senność, wspomniany brak apetytu. Od zgłoszenia się do lekarza powstrzymywał mnie tylko brak gorączki. Mimo to trochę bałem się, że mogłem przywieźć coś ze sobą. Ale we wszystkich chorobach temperatura ciała jest znacząco podwyższona. Wczoraj już było trochę lepiej, ale miałem wiele spraw do załatwienia, musiałem się wreszcie ogarnąć. Dziś nie narzekam, wróciłem do siebie i zabieram się za ostatnie etapy podróży i kończące podsumowanie. Przepraszając za tę zwłokę, liczę że nadal będą osoby chętne czytać ostatnie wpisy dziennika ;) Z tego co napisałeś wychodzi, że dopadł Cię JET LAG ;-) http://pl.wikipedia.org/wiki/Zesp%C3%B3%C5%82_nag%C5%82ej_zmiany_strefy_czasowejGratuluję wyprawy i fajnej relacji. Teraz zrób sobie z tego fotoksiążkę i pamiątka na lata :-)
miki3475 9 czerwca 2013 23:56 Odpowiedz
Tylko to powinno być w drugą stronę. Myślę, że teraz to bardziej ogólne zmęczenie, bo bardzo długo nie spałem. Kilka ostatnich dni to był istny hardcore, kilkanaście km dziennie w słońcu i wysokiej temperaturze z ciężkim plecakiem prawie bez snu. Ale jestem zadowolony, bo plan zrealizowany :PBędą jeszcze 2 odcinki:- Bonusowy Amsterdam i powrót- PodsumowanieDziś już wszystko normalnie więc lada moment się pewnie ukażą. Mam nadzieję, że jutro starczy czasu i skończę ;)Pzdr
szoszo 10 czerwca 2013 07:41 Odpowiedz
Kolego, co dzień czytałem Twoja relację i jestem pełen podziwu dla Ciebie oraz jestem strasznie zazdrosny:p . Tak trzymaj!
ipkol 10 czerwca 2013 20:04 Odpowiedz
Świetna relacja. Czytałem ją od deski do deski codziennie. Niby tak prosto napisana, żadnych fajerwerków, ale czytało się ją naprawdę super, chyba dlatego, że była taka szczera.miki3475 napisał:kilkanaście km dziennie w słońcu i wysokiej temperaturze z ciężkim plecakiem prawie bez snu Kurcze, a właśnie podczas relacji odniosłem wrażenie, że niezły musi być z Ciebie śpioch : ) Bo właśnie tak wydawało mi się, że nad wyraz dużo spałeś : PPozdrawiam serdecznie i czekam na bonusowe relacje.
mixer 10 czerwca 2013 21:20 Odpowiedz
Gratulacje :)A będzie jeszcze podsumowanie o któym pisałeś :D?
maxima 10 czerwca 2013 21:39 Odpowiedz
W gwoli ścisłości Rijksmuseum to nie Muzeum Van Gogha. To są dwa osobne muzea ;) przed Rijksmuseum stoi napis amsterdam. Muzeum Van Gogha jest kawałek dalej, ale aktualnie w remoncie i obrazy można oglądać w Hermitage.
miki3475 10 czerwca 2013 21:53 Odpowiedz
Będzie będzie oczywiście :)A przepraszam, właśnie pisząc to nie byłem pewien, ale zaryzykowałem bo miejsce się zgadzało. Przepraszam za pomyłkę.
zbyhu 11 czerwca 2013 00:35 Odpowiedz
Hehe - kraj smutnych ludzi :DTakie samo wrażenie miałem jak sam wróciłem z Azji, tylko wtedy mi się gęba śmiała :) Pół roku tam spędziłem i nawet nie wiedziałem jak mi tego brakowało :)
maczala1 11 czerwca 2013 08:28 Odpowiedz
maxima napisał:W gwoli ścisłości Rijksmuseum to nie Muzeum Van Gogha. To są dwa osobne muzea ;) przed Rijksmuseum stoi napis amsterdam. Muzeum Van Gogha jest kawałek dalej, ale aktualnie w remoncie i obrazy można oglądać w Hermitage.Tak dla pełnej ścisłości to odnowione muzeum Van Gogha jest już od początku maja otwarte dla zwiedzających :)
miki3475 11 czerwca 2013 20:11 Odpowiedz
Dzień ∞: PodsumowanieNo i przyszło mi wreszcie podsumować wyjazd. Robię to z żalem, bo zamykam 3-tygodniowy rozdział mojego życia, którym dosłownie żyłem przez pewien czas. Tak jak pisałem wielokrotnie do wielu miejsc wrócę jeszcze nie raz. Już tęsknię :mrgreen: Podsumowanie podzielę na małe sekcje, co będzie czytelniejsze dla osób, które bazując na tych informacjach same będą chciały się wybrać w podobną podróż do tych krajów.Ogólne wrażeniaNie mogę powiedzieć, że była to moja pierwsza daleka podróż. No nie, ale była zdecydowanie najciekawszą, najprzyjemniejszą, najbardziej uczącą wyprawą w moim życiu - po prostu najlepszy trip dotychczas, bez dwóch zdań. Poznałem wiele ludzi, podszkoliłem język, ale przede wszystkim spróbowałem wreszcie tej azjatyckiej kultury, o której tak marzyłem przez cały czas. Spełniłem marzenia ;)KosztCeny biletów zawarte były w pierwszym poście:Quote:Warszawa-Amsterdam-Hongkong-Amsterdam-Warszawa - KLM - ok. 1410zł (cashback w syncu)Hongkong-Singapur - JetStar - 258złSingapur-Bangkok - Scoot - 275złBangkok-Macau - AirAsia - 54,12 EURPolskiBus, w którym aktualnie siedzę to koszt ok. 30zł (ZNE-WAW-ZNE).Łącznie wychodzi około 2200złDodatkowo na miejscu wypłacałem oczywiście pieniądze:1 dnia wypłaciłem 1000 HKD = 128,83 USD = 420,71zł22.05 kolejne 500 HKD = 54,63 EUR = 230,05zł (jak widać w porównaniu do powyższego straciłem kupę kasy, ale to opiszę niżej).W Singapurze aż 250 SGD, bo resztę po Singapurze wymieniłem w kantorze w Tajlandii = 168,67 EUR = 710,28złW Bangkoku 2180,00 THB = 72,89 USD = 241,23zł184,00 MOP za prom do Hongkongu = 23,01 USD = 76,15zł131,20 HKD w sklepie ostatniego dnia w Hongkongu = 16,90 USD = 55,94zł300,00 HKD na Ladies Market (właściwie o 150 za dużo, musiałem wymyślać co kupić, mimo że tego nie potrzebowałem) = 38,65 USD = 127,91złW Amsterdamie wydałem około 13 EUR, czyli 55złW Warszawie nie więcej niż 40złDodatkowo około 100zł na prezenty z Polski dla CouchSurferówŁącznie: 2057,27zł, nie ukrywam nie spodziewałem się takiej liczby, trochę wpadłem teraz w depresję :D ale z drugiej strony jak tak patrzę to po prostu BYŁO WARTO!. Ale czuję, że o około 500 za dużo, niepotrzebne ale naprawdę nie wiem gdzie :DKoszt 3 tygodniowej wycieczki po Azji: 4257,27złHongkongTo miejsce mnie zdecydowanie zaskoczyło, nie spodziewałem się że będę gdzieś czuł się tak dobrze. Wszystko było po prostu perfekcyjne. Najlepsze w Hongkongu jest to, że jednego dnia można zwiedzić całe ścisłe centrum, a następnego wziąć metro i autobus i totalnie się wyciszyć na wędrówce w górach. Do tego wszędzie ta ulepszona, chińska kultura, która dla nas jest czymś nowym. Miasto jest przepiękne, jedzenie bardzo smaczne a każdy kogo poznałem sympatyczny - czego tutaj nie lubić?Jest co robić przez 10 dni, ale ja nie nudziłbym się tutaj nawet przez 2 tygodnie.SingapurJak już wiecie spodziewałem się czegoś innego. Porządku, surowego prawa, policji, drogiego alkoholu. Z tego wszystkiego tylko drogie piwo się sprawdziło. Ale to państwo bezprawia (bo właściwie tak jest :P) ma swoje zalety. Nigdy nie widziałem tak zielonego miasta. Nie chciałbym tutaj jednak siedzieć więcej niż tydzień, zanudzony na śmierć nie kupiłbym sobie nawet piwa, bo portfel pusty. Dobre miejsce by żyć, raczej średniawe na zwiedzanie. Changi bezapelacyjnie najlepszym lotniskiem świata!TajlandiaW Pattaya może faktycznie jest dużo prostytutek, ale nie trzeba na nie patrzeć. Da się miło spędzić czas, jeśli tylko uciekniemy jak najdalej od tego miasta. Siedząc długo w Bangkoku to może być ciekawe miejsce na wyrwanie się z wielkiego molocha, w końcu 10-20zł za luksusowy autobus to nie jest przecież duży koszt za leżenie na plaży dupskiem przez cały dzień :DBangkokiem byłem bardzo zawiedziony, nie widziałem nic tam ciekawego. Nie cieszyło mnie zwiedzanie świątyń. Może dlatego, że nie jestem fanem muzeów, a może byłem przytłoczony tą szopką robioną przez Tajów na turystach, zrobią wszystko dla 100 bathów... Ceny alkoholu jak w Polsce, trochę dużo jak na tani kraj jakim jest Tajlandia. Ogromny plus za jedzenie, ale myślę, że w całym kraju można to wszystko dostać.MakauMały, urokliwy region. Bardzo miłe uczucie chwilowego powrotu do Europy. O ile wszystkie atrakcje obejrzymy w ciągu jednego dnia to nie zapominajmy jeszcze o południu, gdzie jest ogromny obszar zieleni, w sam raz na piesze wycieczki.PieniądzeUżywałem kantoru Aliora, ale trochę się na tym przejechałem. Miałem 2 karty USD i EUR. Podstawową walutą MasterCard jest USD, ale byłem pewien, że jeśli używam EUR to po prostu będzie przewalutowanie na karcie. Użyłem kalkulatora MC, wybierając podstawową walutę EUR. Wyszło bardzo atrakcyjnie, dlatego skorzystałem. W efekcie moje dolary singapurskie zostały przeliczone na USD, ale to niestety już nie zmieniło się na EUR. Alior przeliczył go po złodziejskim kursie i w efekcie straciłem łącznie około 60-70zł... Dlatego radzę uważać. Co do karty USD to wszystko super :)W Tajlandii początkowo wymieniłem dolary singapurskie w kantorze, ale musiałem i tak i tak wypłacić z bankomatu - opłaty nie uniknąłem, nawet miałem trochę większą 180 bathów.PrądW Hongkongu i Singapurze były angielskie wtyczki, także najprostszy adapter wystarczy. W Tajlandii początkowo stosowałem mój rozbudowany adapter za 19 HKD :D Ale w drugim hostelu nie chciał działać. Miałem już kupować specjalny adapter, gdy dowiedziałem się, że wystarczy wepchnąć europejskie wejście - działa bez najmniejszego problemu :DJedzenieCzyli najlepsze co jest w Azji. Jak wiecie jadłem wszystko na ulicach. Wszystko bez wyjątku, nie patrzyłem kto to sprzedaje, czy ma brudne ręce. Zupełnie nic mi nigdy nie zaszkodziło (z ulicy). Burger Kinga z Mongkoku jedynie nie polecam, bo brzuszek może lekko boleć :D W McDonaldsie HK bardzo tanio i smacznie jak na Mc. W Tajlandii jedzenie super, choć najostrzejsze ze wszystkich. W Singapurze mamy właściwie kuchnie całego świata, także do wyboru do koloru. W każdym miejscu ceny bardzo niskie i bez problemu za te 10-12zł można zjeść coś naprawdę konkretnego. Jeśli stosujemy zasadę "większa kolejka - lepsze jedzenie" to na pewno nigdy nie będziemy zawiedzeni ;)PodziękowaniaNa koniec chciałbym bardzo podziękować wszystkim osobom śledzącym wytrwale wątek, w tym mej kobiecie :D, znajomym, przyjaciołom i rodzinie (nawet babci biegała do sąsiadki, by wchodzić na F4F :D) Pozdrawiam i dziękuję za pomoc i opinie w czasie podróży!Pozdrawiam Mikołaj!
koncentrator 11 czerwca 2013 20:26 Odpowiedz
Również dziękujemy za poświęcony czas i chęci ... bo nie ukrywajmy trochę wysiłku kosztuje codzienne pisanie, użeranie się ze zdjęciami.Myślę, że to jest dobry wyznacznik jak pisać takie relacje 'live'.Pozdrawiam!
marceel85 12 czerwca 2013 10:33 Odpowiedz
Świetna relacja ;) czytało się lekko i przyjemnie - każdy dzień. Jedynie mało zdjęć jak i tutaj na forum F4F i na picasie :D;) ... oj chciałoby się oglądnąć wiecej :D:P. Rozumiem jednak brak czasu i wysiłek jaki trzeba w to wszystko włożyć :) a i jeszcze jak najwięcej trzeba przecież zobaczyć :) ...dzięki za świetną relacje live i pozdrawiam.
mixer 12 czerwca 2013 12:11 Odpowiedz
koncentrator napisał:Również dziękujemy za poświęcony czas i chęci ... bo nie ukrywajmy trochę wysiłku kosztuje codzienne pisanie, użeranie się ze zdjęciami.Myślę, że to jest dobry wyznacznik jak pisać takie relacje 'live'.Pozdrawiam!Wręcz modelowy przykład! :)
dzianisan 13 czerwca 2013 10:48 Odpowiedz
Naprawdę wyśmienita relacja, opisy, które sprawiały,że nie mogłem doczekać się kolejnego wpisu, niekiedy humorystyczne, SUPER.
malyczak 13 czerwca 2013 20:32 Odpowiedz
Relacja rewelacja ! Dzięki
tom971 13 czerwca 2013 20:42 Odpowiedz
Do peanów dołączę i ja.Bardzo dobrze się czytało
ejewe 13 czerwca 2013 22:51 Odpowiedz
Świetna relacja, przyjemnie się czytało
lahcimmm2 14 czerwca 2013 19:02 Odpowiedz
pytania do autora ?:)roznice pomiedzy wrazeniami z poszczegolnych krajów rzeczywiscie byly takie duze ?z moich doswiadczen z tego rodzajow tripow (couchsurfing, low cost),jest ze w 75 % najfajniej jest na poczatku,pytam, bo chcialbym sie wybrac do Azji i z opisu wyglada, ze powinnem do HK (jak by wybierac z tych 3)PS pozdrowienia dla babci:)
wiikack 16 czerwca 2013 00:01 Odpowiedz
dzięki za wspaniałą i fascynującą relacje ;)
kriss 16 czerwca 2013 08:41 Odpowiedz
Wcześniej czytałem tak raczej przypadkiem. Dziś z w przypływie pobudzonego zainteresowania jakaś część przypadła mi do gustu. ....... I przyszło natchnienie. Przeczytałem "od deski do deski" :-)Cóż moge powiedzieć ... świetna, inspirujaca, pouczająca i mega fajna / przyjazna relacja.Dziękuje i gratuluję. Gorąco pozdrawiam Ciebie, Twoja kobiete, znajomym, przyjaciół, rodzine i oczywiście (nie bez powodu) dumną z Ciebie babcie.Nic tylko, życzyć Ci dalszych podbojów i oczywiście relacji dla nas.Mikołaj - tak trzymaj :-) !
miki3475 16 czerwca 2013 16:59 Odpowiedz
Wielkie dzięki po raz kolejny ;)A co do pytania lahcimmm2:Możliwe że jest coś takiego jak piszesz, że kolejne miejsca podobają się już mniej. Zmęczenie się zwiększa, sił coraz mniej, a właściwie w tym HK przeżyłem taki szok kulturowy, co pewnie odbiło się na wrażeniach. Z drugiej jednak strony jakkolwiek próbuję popatrzeć na ten Hongkong to wydaje się po prostu najciekawszym miejscem spośród: Singapuru, Makau czy Bangkoku. Ale w żadnym z tych miast nudno i tak i tak nie będzie ;)
ordys1990 19 czerwca 2013 11:06 Odpowiedz
Naprawdę świetna relacja, aż samemu chce się jechać ;pp pisz dalej na forum :)
natka26 18 lipca 2013 16:54 Odpowiedz
dokładna relacja, od rzeczy opisna. o dzieki Ci za to. ;)a btw. dragon fruit jest bez smaku - fakt, potwierdzam. ja sie z tym owocem spotkalam jako przerywnik w delektowaniu sie 'aromatycznymi' serami szwajcarskimi. w takim przypadku 'owoc bez smaku' działa tak, jak wachanie kawy w perfumerii ;)
elbe 5 kwietnia 2014 10:22 Odpowiedz
Dobra relacja !